Mars. Czerwona Planeta – biała karta przyszłości. Od wieków fascynuje ludzkość, pobudzając wyobraźnię pisarzy, naukowców i inżynierów. Książka „Mars: Nowa Ziemia. Historia eksploracji i plany podboju Czerwonej Planety” to nie tylko zapis technologicznych osiągnięć, ale także opowieść o ludziach, którzy marzą, planują i podejmują ryzyko, by zmienić nasze rozumienie Wszechświata i uczynić z człowieka gatunek międzyplanetarny. O potencjalnym odkryciu życia na Marsie, jego kolonizacji oraz roli sztucznej inteligencji w tych przedsięwzięciach rozmawiamy z dr. Andrew Mayem.

 

 

Mars jest nazywany Czerwoną Planetą. Skąd się wzięło to określenie? Czy Mars rzeczywiście jest czerwony? Jak współczesne badania – teleskopowe i prowadzone w ramach misji kosmicznych – potwierdzają lub modyfikują ten tradycyjny obraz?
 

Patrząc gołym okiem na Marsa na nocnym niebie, widzimy, że ma on lekko czerwonawy odcień. W czasach starożytnych, kiedy nie było zanieczyszczenia światłem, było to jeszcze bardziej widoczne, dlatego wiele kultur określało Marsa mianem Czerwonej Planety. Dziś ludzie częściej kojarzą go z fotografii NASA niż jako punkt światła na niebie, ale nawet wtedy jego barwa ma charakterystyczny pomarańczowy odcień. Kolor ten pochodzi od dużej zawartości tlenku żelaza w skałach powierzchniowych – tej samej substancji chemicznej, która występuje w rdzy.

 

Stephen Hawking uważał kolonizację Marsa za jedno z fundamentalnych wyzwań ludzkości – podkreślał, że pytanie powinno brzmieć „kiedy?”, a nie „czy?”. Jakie jest Pańskie zdanie na ten temat?
 

Jako naukowiec i technooptymista chciałbym wierzyć, że Hawking miał rację, ale realistycznie rzecz biorąc, muszę powiedzieć, że to raczej pytanie „czy?”, a nie „kiedy?”. O ile nie nastąpi przełom, który uczyni podróże kosmiczne znacznie łatwiejszymi, tańszymi i szybszymi niż obecnie, to nie sądzę, aby załogowa eksploracja Marsa kiedykolwiek stała się priorytetem dla ludzi – mam tu na myśli głównie polityków – którzy mogliby ją zrealizować.

 

To prawda, kosmos i polityka zawsze były nierozerwalnie ze sobą połączone. By stopa ludzka stanęła na Marsie – jeśli miałoby się to w ogóle wydarzyć – potrzeba jeszcze wiele pracy i licznych badań. Które wydarzenia w historii badań Czerwonej Planety uważa Pan za przełomowe?
 

W ujęciu historycznym prawdopodobnie największym dotychczasowym osiągnięciem było lądowanie dwóch wysłanych przez NASA sond Viking na Marsie w 1976 roku. Obie misje zakończyły się pełnym sukcesem i były niezwykle zaawansowane jak na swoje czasy – pamiętajmy, że miało to miejsce zaledwie dziesięć lat po pierwszym bezzałogowym lądowaniu na Księżycu. Dopiero w XXI wieku udało się osiągnąć coś więcej – znów dzięki NASA i jej łazikom. Dwa obecnie pracujące na Marsie, czyli Curiosity i Perseverance, to w istocie mobilne, zautomatyzowane laboratoria.

 

Czy pierwsze misje załogowe w kierunku Marsa odbędą się jeszcze przed faktycznym lądowaniem człowieka na planecie? Czy już dziś da się dotrzeć na orbitę Marsa i bezpiecznie wrócić na Ziemię?
 

To ciekawe pytanie. Rzeczywiście, w przypadku Księżyca zostały wysłane dwie misje załogowe – Apollo 8 i Apollo 10 – które go okrążyły, zanim Apollo 11 wylądował na Srebrnym Globie. Być może z Marsem będzie podobnie, duża część ryzyka w takiej misji bowiem wiąże się właśnie z lądowaniem i ponownym startem z powierzchni. Testowy lot bez lądowania mógłby więc mieć sens. Pozwoliłoby to także ograniczyć liczbę nowych wyzwań technologicznych do pokonania. Ale w przeciwieństwie do misji Apollo taka wyprawa trwałaby bardzo długo – przelot zająłby około dwóch lat – i miałaby znacznie mniejszą wartość naukową niż lądowanie. Dlatego można podać argumenty zarówno za misją bez lądowania, jak i przeciw niej.

 

Mars nie jest przyjaznym miejscem do życia. Opisując panujące na nim warunki, mówimy o bardzo rzadkiej atmosferze, która nie chroni przed promieniowaniem kosmicznym i UV, ekstremalnych wahaniach temperatur w ciągu dnia, nieustannych burzach pyłowych i szkodliwym pyle działającym na organizmy żywe podobnie jak azbest. A mimo to trudno wskazać lepszego kandydata na Nową Ziemię. Co przede wszystkim napawa nas optymizmem w kontekście misji załogowych i ewentualnej kolonizacji Czerwonej Planety?
 

W zasadzie w pytaniu zawiera się odpowiedź. W tym kontekście „najlepszy kandydat” oznacza po prostu „najmniej zły wybór”. Jeśli szukamy nowego domu poza Ziemią, to Mars jest najmniej nieprzyjazny. Realnie rzecz biorąc, wybór sprowadza się do Marsa albo Księżyca. Księżyc ma tę przewagę, że jest dużo bliżej, ale Mars wygrywa pod względem zasobów. Choć trudno go nazwać „zamieszkiwalnym”, to ma jakąś atmosferę i bardziej zróżnicowaną geologię, co ułatwiłoby budowę schronień i infrastruktury potrzebnej ludziom do przetrwania.

 

Jakie będą Pańskim zdaniem największe wyzwania związane z kolonizacją Marsa?
 

Przy obecnym stanie techniki największe problemy to długi czas podróży i ogromne koszty wysłania tam więcej niż kilku ton ładunku. Jak już wspomniałem, dopóki te problemy nie zostaną rozwiązane, nie sądzę, by poważna kolonizacja Marsa miała kiedykolwiek wyjść poza sferę marzeń. Ale historia uczy nas, że technologia się rozwija, więc jest nadzieja, że w końcu opracujemy znacznie szybsze i tańsze metody dotarcia na Czerwoną Planetę.

 

W kręgach transhumanistycznych pojawiają się głosy, że skoro człowiek ewoluował do życia na Ziemi, to aby stać się gatunkiem międzyplanetarnym, być może będziemy musieli sięgnąć po inżynierię genetyczną. Co Pan sądzi o tym pomyśle w kontekście kolonizacji Marsa?
 

Wchodzimy tu na terytorium filozoficzne, którego nie czuję się kompetentny oceniać! Zgadza się, można by – pomijając kwestie etyczne – rozważać modyfikacje genetyczne ludzi, aby lepiej przystosować ich do życia na Marsie. To samo jednak można powiedzieć o ekstremalnych środowiskach na Ziemi – skrajnie gorących lub zimnych czy podwodnych. Pytanie o Marsa jest więc tylko częścią znacznie szerszego problemu filozoficznego.

 

A co ze sztuczną inteligencją – czy może być naszym sprzymierzeńcem? Czy powinniśmy rozwijać wyspecjalizowaną AI do badania i kolonizacji Marsa?
 

To bardzo trafne pytanie. Myślę, że ludzie chętniej zapłacą za podróż na Marsa, jeśli będą mieć pewność, że na miejscu czeka na nich bezpieczne, komfortowe środowisko do życia. Znacznie mniej osób będzie chciało lecieć tam po to, by wykonywać nudne i niebezpieczne prace budowlane. Dlatego byłoby znacznie lepiej, aby ten etap został wcześniej wykonany przez roboty wspomagane sztuczną inteligencją, zwłaszcza jeśli będą one specjalnie zaprojektowane do pracy w warunkach marsjańskich.

 

A gdybyśmy znaleźli życie na Marsie? To byłaby dobra czy zła wiadomość?
 

Dla ludzkości byłaby to na pewno bardzo dobra wiadomość. Myślę, że większość ludzi chciałaby zobaczyć dowód istnienia życia poza Ziemią, więc odkrycie go na jednej z najbliższych nam planet byłoby czymś niesamowitym. Minusem byłoby to, że prawdopodobnie położyłoby to kres nadziejom na zasiedlenie Marsa przez ludzi. Obowiązuje międzynarodowe prawo w postaci traktatu o przestrzeni kosmicznej, zasadniczo zakazujące biologicznego zanieczyszczania jednej planety organizmami z innej. Niektórzy się nawet obawiają, że lądowniki, które już wysłaliśmy na Marsa, mogły przypadkowo przenieść tam ziemskie mikroby.

 

W takim wypadku zwrot „podbój Czerwonej Planety” nabrałby dosłownego znaczenia.
 

Zgadza się! Jeśli jednak spojrzeć na to realistycznie, prawdopodobieństwo, że dziś na Marsie istnieje życie, jest niskie – choć niewykluczone, że istniało tam w odległej przeszłości.

 

Na koniec lżejsze pytanie. Jaki jest Pański ulubiony wytwór kultury związany z Marsem? W moim przypadku wybór jest dość nietypowy – gra planszowa Terraformacja Marsa. A czy Pan może wskazać książkę, film albo inne dzieło?
 

Jeśli chodzi o naukowo wiarygodne przedstawienie tego, czego człowiek może dziś doświadczyć na Marsie, wskazałbym na powieść Andy’ego Weira Marsjanin – i w nieco mniejszym stopniu na hollywoodzki film na jej podstawie. Z kolei książką, do której mam ogromny sentyment, są Piaski Marsa Arthura C. Clarke’a. Została napisana w 1951 roku, na długo przed jakimikolwiek misjami kosmicznymi na Czerwoną Planetę, więc jej wizja Marsa – choć realistyczna jak na tamte czasy – dziś wydaje się nieaktualna. Porusza jednak ważną kwestię: jak po początkowej ekscytacji nowością kolonia marsjańska może mieć trudności z uniezależnieniem się od Ziemi. Podobny temat podejmuje inne klasyczne opowiadanie z początku lat pięćdziesiątych XX wieku, nowela Isaaca Asimova The Martian Way.

 

Rozmowa i opracowanie: Jacek Batóg

Tłumaczenie i konsultacja naukowa: dr Tomasz Lanczewski