Wielu futurologów twierdzi, że postęp cywilizacyjny nie przebiega liniowo, lecz w sposób wykładniczy, nawet jeśli odnosimy wrażenie, że z tygodnia na tydzień czy z miesiąca na miesiąc tak naprawdę niewiele się w naszym życiu zmienia. Dopiero gdy uświadomimy sobie na przykład, że zaledwie dwie dekady temu właściwie nie istniały jeszcze wszechobecne dziś smartfony - w rozumieniu uniwersalnych urządzeń z kolorowymi ekranami dotykowymi – i jak wynalazek ten odmienił nasze codzienne funkcjonowanie, dochodzimy do wniosku, że w wizjonerskich twierdzeniach na temat nieustannie rosnącego tempa zmian jest coś na rzeczy.

O dwóch dekadach wspomniałem nie bez kozery. Ray Kurzweil, wynalazca i futurysta, autor książki Nadchodzi osobliwość i popularyzator pojęcia „osobliwości” jako pewnego punktu w stosunkowo nieodległej przyszłości, w którym postęp technologiczny osiągnie tempo niepozwalające przewidzieć dalszego toku zdarzeń, udzielił w 2003 roku wywiadu Chrisowi Meyerowi. Stwierdził w nim między innymi, że przy ówczesnym (czyli z początku tego tysiąclecia) tempie postępu, dwadzieścia lat rozwoju cywilizacji odpowiada całemu XX wiekowi, następnego skoku będącego odpowiednikiem XX wieku dokonamy już nie w dwadzieścia, a w czternaście lat, a kolejnego zaledwie w siedem. Dodał, że ze względu na dynamikę typową dla funkcji o charakterze wykładniczym, całe obecne stulecie przyniesie zmiany tysiące razy większe niż poprzednie, a przecież, choć o ubiegłym wieku można powiedzieć wiele, to z pewnością nie to, że technologia stała w miejscu.

 

Superkonwergencja jako mariaż wielkich technologii

 

Na rozwój technologii często spogląda się w kontekście konkretnej dziedziny, niejako w oderwaniu od innych obszarów myśli technicznej. Mówimy o postępach w obszarze inżynierii genetycznej, biotechnologii, pozyskiwania energii, sztucznej inteligencji i tak dalej. Tak naprawdę jednak rozwój jednej z nich jest często uzależniony od rozwoju innych - gdyby nie zdobycze w dziedzinie półprzewodników, nie mielibyśmy szybszych procesorów i pojemniejszych pamięci, bez nich zaś nie byłoby mowy o coraz bardziej zaawansowanych systemach, aplikacjach i zastosowaniach.

 

No dobrze, a gdyby tak spojrzeć na (r)ewolucję w różnych obszarach technologii niejako z lotu ptaka? Zastanowić się, dokąd zmierzamy z perspektywy zależności między różnymi dziedzinami? Takiego zadania podjął się Jamie Metzl, futurysta, doradca ONZ i autor książki Superkonwergencja. Jak sam zauważa, znajduje się w szczególnym położeniu: w odróżnieniu od wielu naukowców, których wąska specjalizacja zmusza do badania coraz mniejszych wycinków danej dziedziny wiedzy, on stara się patrzeć z zewnątrz na to, jak owe dziedziny splatają się ze sobą i zazębiają oraz dokąd nas to prowadzi.

 

Konwergencja jako pojęcie ma wiele pokrewnych znaczeń, w ogólnym ujęciu oznacza zaś zbieżność trendów lub łączenie zjawisk znajdujących się na pograniczu różnych dyscyplin. W przypadku superkonwergencji autor wspomnianej książki ma na myśli synergię kilku niezwykle istotnych obszarów badań, które do tej pory rozwijały się w dużej mierze niezależnie:

 

  • Sztuczna inteligencja – tej przedstawiać raczej nie trzeba ;) lecz dla porządku napiszę, że chodzi o systemy naśladujące ludzką inteligencję, które potrafią analizować gigantyczne ilości danych i opracowywać nowe rozwiązania.
  • Genetyka i biotechnologia – chodzi narzędzia takie jak CRISPR, które pozwalają precyzyjnie edytować DNA, otwierając drogę do terapii genowych i eliminacji chorób dziedzicznych.
  • Nanotechnologia – interdyscyplinarna dziedzina nauki, zajmująca się projektowaniem i wytwarzaniem mikroskopijnych struktur oraz materiałów, o właściwościach których decydują zjawiska zachodzące w nanoskali.

 

Każda z tych dziedzin stanowi żyzny grunt dla rewolucyjnych rozwiązań, lecz ich połączenie - czyli superkonwergencja - może skutkować postępem zachodzącym we wspomnianym wcześniej, wykładniczym tempie. Sztuczna inteligencja wspomagająca projektowanie nanorobotów służących do walki z chorobami lub modyfikowania genów? To już nie jest czysta fantazja, lecz realny kierunek badań oraz jedna z kwestii poruszanych we wspomnianej książce.

 

Metzl przygląda się też potencjałowi rozwiązań biotechnologicznych w zakresie zwiększania fizycznych i mentalnych możliwości człowieka w sposób, który można określić mianem transhumanizmu. Mowa tu między innymi o interfejsach mózg-maszyna (zapewne niejeden z Czytelników słyszał o podejmowanych przez firmę Neuralink próbach na tym polu), modyfikacjach genetycznych oraz o zaawansowanych protezach, dających osobom niepełnosprawnym nadzieję na odzyskanie pełnej autonomii.

 

Należy zauważyć, że superkonwergencja to oczywiście nie tylko perspektywa świetlanej przyszłości, gdy ludzie są sprawniejsi i żyją dłużej, a ziemia przynosi obfitsze plony. Dostrzega to także Jamie Metzl, pisząc o zagrożeniach związanych z szaleńczym tempem postępu technicznego, takich jak pogłębienie nierówności między ludźmi i całymi społeczeństwami, mnożące się pytania o istotę człowieczeństwa, automatyzacja zadań w zawodach, które dotychczas uważano za wyłączną domenę człowieka czy nadużycia w sferze prywatności - także tej genetycznej.

 

Skoro medal ten ma dwie strony, może lepiej byłoby powstrzymać rewolucję i zachować obecny stan rzeczy? Także i to podejście nie jest pozbawione ryzyka, gdyż próby sztucznego hamowania postępu technologicznego również mogą skończyć się katastrofą. Autor postuluje zatem, by już dziś, teraz, dbać o opracowywanie ram postępowania, które pomogą nam uniknąć pułapek dynamicznego rozwoju i przygotowywać ludzi do życia w świecie, który dopiero zaczynamy sobie wyobrażać. Jak sam stwierdza, przyszłość nie jest czymś, w co wkraczamy, tylko czymś, co tworzymy.

 

Książka Superkonwergencja. Jak rewolucje w genetyce, biotechnologii i AI mogą odmienić nasze życie ukaże się nakładem wydawnictwa Helion 30 września tego roku w przekładzie Tomasza Lanczewskiego, ja zaś zapewne jeszcze wrócę do tego tematu.