×
Dodano do koszyka:
Pozycja znajduje się w koszyku, zwiększono ilość tej pozycji:
Zakupiłeś już tę pozycję:
Książkę możesz pobrać z biblioteki w panelu użytkownika
Pozycja znajduje się w koszyku
Przejdź do koszyka

Zawartość koszyka

ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Kupiliśmy ZOO. Niesamowita, lecz prawdziwa historia podupadającego zoo i dwustu zwierząt, które na zawsze odmieniły pewną rodzinę

(ebook) (audiobook) (audiobook)
Autor:
Benjamin Mee
  • Niedostępna
Wydawnictwo:
WAB
Ocena:
Bądź pierwszym, który oceni tę książkę
Stron:
362
Dostępne formaty:
     PDF
     ePub
     Mobi

W poszukiwaniu nowego domu i przygody brytyjski dziennikarz Benjamin Mee wraz z rodziną objął w posiadanie upadające zoo na angielskiej wsi. Zamarzyło mu się poprowadzenie tam rodzinnego biznesu. Wszyscy koledzy zgodnie twierdzili, że kompletnie zwariował. Przecież mieszkał sobie spokojnie na południu Francji, pisał artykuły, już prawie opanował język francuski (ku rozpaczy miejscowych). A jednak w 2006 roku Mee razem z żoną Katherine, dwójką dzieci, bratem i siedemdziesięciosześcioletnią matką wprowadził się do Parku Dzikich Zwierząt w Dartmoor, gdzie rezydowały do tej pory m.in. lew Solomon, wilk Zak, tapir Ronnie i jaguar Sovereign. Szczęście i radość z przywracania świetności temu miejscu szybko jednak zostały zakłócone: zdiagnozowana jeszcze we Francji choroba Katherine - rak mózgu - znów dała o sobie znać... "Kupiliśmy zoo" to niezapomniany portret rodziny żyjącej w niecodziennym otoczeniu, opowieść o tajemnicach królestwa zwierząt i świadectwo triumfu nadziei nad rozpaczą.

 

 

Ta opowieść jest wyjątkowa, a przez to, że Mee wydaje się podobny do nas, potrafi zainspirować czytelników do podjęcia własnych, osobistych wyzwań.

inthenews.co.uk

 

Rozczulający, zabawny i poruszający pamiętnik Benjamina Mee jest naprawdę wspaniałą lekturą.

"Winnipeg Sun"

 

Tej nocy, gdy tylko mama bezpiecznie zaległa w łóżku, podążyliśmy z Duncanem do spowitego mgłą parku, żeby się zorientować, w cośmy się wpakowali. Gdziekolwiek padło światło latarek, mrugały do nas przeróżnej wielkości oczy; na tym etapie nie mieliśmy pojęcia o topografii posiadłości, toteż ukryte w mroku zwierzęta jeszcze potęgowały tajemniczą atmosferę. Jedno, co wiedzieliśmy, to gdzie są tygrysy: podeszliśmy więc do jednej z klatek, której słupki były przeznaczone do wymiany, żeby zobaczyć dokładnie, z jak poważnymi uszkodzeniami mamy do czynienia. Nie było widać ani śladu tygrysów, więc wspięliśmy się ponad barierkę zabezpieczającą i zaczęliśmy przy świetle latarki przyglądać się podstawie drewnianych słupków przytrzymujących ogrodzenie z siatki. Przykucnąwszy, badaliśmy przegniłe drewno, zdrapując wierzchnie warstwy i próbując dotrzeć do twardszego środka, który na szczęście okazał się nie leżeć głęboko. Uznaliśmy, że jest nie najgorzej; kiedy jednak podnieśliśmy się z kolan, ku swojemu osłupieniu zobaczyliśmy, że wszystkie trzy tygrysy zamieszkujące ten wybieg siedzą ledwie parę metrów od nas - gotowe do skoku i wgapione w nas intensywnie. Zupełnie jakbyśmy byli ich kolacją.

(fragment)

Zamknij

Przenieś na półkę

Proszę czekać...
ajax-loader

Zamknij

Wybierz metodę płatności

Zamknij Pobierz aplikację mobilną Ebookpoint