W obronie wolności

W obronie wolności

Autor: Sam Williams
Tłumaczenie: Krzysztof Masłowski
Tytuł oryginału: Free as in Freedom
Format: B5, stron: 296
wersja spakowana
wersja drukowana w helion.pl
helion.pl

Rozdział 11.

OprogramowanieOpen Source1

W listopadzie 1995 Peter Salus, członek Fundacji Wolnego Oprogramowania, autor książki z roku 1994 A Quarter Century of Unix (Ćwierć wieku Uniksa), przesłał do listy dyskusyjnej zajmującej się systemami projektu GNU prośbę o nadsyłanie artykułów konferencyjnych. Conference on Freely Redistributable Software (konferencja na temat swobodnie rozpowszechnianego oprogramowania) miała być zorganizowana w Cambridge w stanie Massachusetts w lutym 1996, a Salus, wybrany na jej przewodniczącego, chciał w ten sposób zawiadomić o tym kolegów hakerów. Sponsorowana przez Fundację Wolnego Oprogramowania, miała stać się pierwszą konferencją inżynierii oprogramowania w całości poświęconą wolnemu oprogramowaniu. Dla zademonstrowania jedności zaproszono także programistów z innych ruchów wolnego oprogramowania zajmujących się "różnymi aspektami GNU, Linuksa, NetBSD, 386BSD, FreeBSD, Perla, Tcl/tk oraz innych narzędzi, których kod był wolnodostępny i mógł być swobodnie rozpowszechniany". Salus pisał:

Przez ostatnie 15 lat wolne i tanie oprogramowanie stało się wszechobecne. Ta konferencja ma zebrać razem wszystkich, którzy dokonali implementacji różnego rodzaju wolnego oprogramowania i jego wydawców (na różnego rodzaju nośnikach). Przewidziane są wykłady informacyjne i artykuły odnoszące się do tematu, a także przewodnie wystąpienia Linusa Torvaldsa i Richarda Stallmana2.

Jednym z pierwszych, do których dotarł e-mail Salusa, był Eric S. Raymond, jeden z członków komitetu tej konferencji. Choć nie kierował żadnym projektem, ani firmą, jak większość innych z listy, zdobył sobie przyzwoitą reputację w społeczności hakerskiej jako jeden ludzi z najaktywniej biorących udział w GNU Emacs i jako wydawca The New Hacker Dictionary (Nowego słownika hakerskiego), książkowej wersji liczącego się już pliku słownikowego Jargon File.

Dla Raymonda konferencja w roku 1996 była oczekiwanym zdarzeniem. W latach osiemdziesiątych brał aktywny udział w projekcie GNU, po czym w roku 1992 usunął się na bok, zrażony - jak wielu przed nim - mikrozarządzaniem Stallmana. "Richard zrobił awanturę z powodu moich nieautoryzowanych modyfikacji, które wprowadziłem podczas czyszczenia emacsowych bibliotek lispowych - wspomina. - Tak mnie to sfrustrowało, że postanowiłem dalej z nim nie współpracować".

Pomimo swego odejścia Raymond pozostał członkiem społeczności wolnego oprogramowania. Na tyle aktywnym, by gorliwie przyklasnąć pomysłowi Salusa, gdy ten zaproponował, aby na konferencji obok siebie wystąpili Torvalds i Stallman. Stallman reprezentował stary zespół hakerski związany z ITS/Unix, zaś Torvalds - młodą i dynamiczną grupę hakerów linuksowych. Ich wystąpienia na tej samej konferencji symbolizowały jedność, która mogła przynieść pożądane owoce zwłaszcza dla młodych (tzn. poniżej czterdziestego roku życia) i ambitnych hakerów w rodzaju Raymonda, co on podsumował następująco "Poczułem, jakbym stał każdą nogą w innym obozie".

W okresie przed konferencją napięcie między tymi obydwoma obozami stawało się coraz bardziej wyczuwalne. Łączyła je wspólna chęć zobaczenia w naturze fińskiego "cudownego dziecka". Ku zaskoczeniu wszystkich Torvalds okazał się przyjemnym, czarującym mówcą. Mówiąc jedynie z lekkim szwedzkim akcentem, zdumiał audytorium błyskotliwym, zabarwionym autoironią dowcipem3. "Jeszcze bardziej zdumiewały jego cięte, rzucane mimochodem złośliwostki pod adresem innych hakerów, nie wyłączając Stallmana" - twierdzi Raymond. Do końca konferencji wszystkich młodszych i starszych uczestników ujął jego lekki, pół hakerski, pół odmienny sposób bycia.

"Był to moment przełomowy - wspomina Raymond. - Przed rokiem 1996 Richard był jedynym uznanym przywódcą ideologicznym całej społeczności. Dysydenci nie występowali publicznie. Torvalds był tym, który złamał to tabu".

Do następnego przełamania tabu doszło pod koniec konferencji. Podczas dyskusji o nadciągającej dominacji Microsoftu i jego systemu Windows Torvalds stwierdził, że podoba mu się PowerPoint, program Microsoftu do przygotowywania i pokazywania prezentacji. Dla hakerskich purystów ideologicznych było to jak chełpienie się mormona w świątyni swym zamiłowaniem do whisky, zaś dla Torvaldsa i jego zwolenników była to po prostu opinia zgodna ze zdrowym rozsądkiem. Dlaczego unikać wartościowych programów komercyjnych? Celem hakera jest wykonanie zadania, a nie cierpienie dla idei.

"Było to szokujące stwierdzenie - wspomina Raymond. - Mógł sobie na nie pozwolić, gdyż w latach 1995 i 1996 gwałtownie zdobywał coraz szersze wpływy".

Stallman z kolei nie pamięta napięcia narastającego podczas konferencji w roku 1996, ale pozostała mu w pamięci impertynencja Torvaldsa. "W dokumentacji Linuksa znalazło się stwierdzenie, by wydrukować wszystkie standardy programistyczne GNU, a potem je podrzeć - przytacza jeden przykład. - Dobrze, mógł się nie zgadzać z naszymi konwencjami, ale nie musiał wyrażać tego w tak arogancki sposób. Czyż nie mógł powiedzieć po prostu Ja tak to widzę? Nie byłoby w tym demonstracji wrogości".

Gorące przyjęcie Torvaldsa przez innych hakerów jedynie potwierdziło podejrzenia Raymonda. Główna linia oddzielająca twórców Linuksa i GNU/Linuksa zgadzała się z podziałem pokoleniowym. Wielu hakerów linuksowych, jak Torvalds, wyrosła w świecie oprogramowania komercyjnego z zastrzeżonymi prawami własności. Jeżeli program nie jest zły, dlaczego go unikać tylko z powodu rodzaju licencji? Gdzieś tam w przestrzeni wolnego oprogramowania kiełkował program, który być może kiedyś zostanie przekształcony w wolny odpowiednik PowerPointa. Ale póki się to nie stanie, dlaczego zazdrościć Microsoftowi i zwalczać go?

Jako uczestnik projektu GNU z większym stażem Raymond wyczuwał rosnące napięcie między Stallmanem i Torvaldsem. W ciągu dekady, która upłynęła od rozpoczęcia projektu GNU, Stallman zdobył budzącą respekt reputację doskonałego programisty. Zdobył sobie również opinię człowieka nieprzejednanego zarówno w dziedzinie programowania, jak i zarządzania ludźmi. Krótko przed konferencją z roku 1996 Fundację Wolnego Oprogramowania opuścił cały personel zrażony postępowaniem Stallmana. Brian Youmans, obecny pracownik FSF, przyjęty przez Salusa po zbiorowym odejściu innych, wspomina, że "Wówczas Peter (Salus) był jedyną osobą pracującą w biurze".

Zbiorowe odejście pracowników jedynie potwierdziło podejrzenia Raymonda, że ostatnie opóźnienia, takie jak z HURD-em i ostatnie kłopoty, takie jak ze schizmą Lucid-Emacs wynikały nie z trudności w tworzeniu kodu, lecz z nieudolnego zarządzania projektem. Wkrótce po Freely Redistributable Software Conference Raymond rozpoczął prace nad swym własnym projektem-pupilkiem, narzędziem popmailowym (klienta pocztowego) o nazwie "fetchmail". Wzorując się na Torvaldsie, udostępnił swój program z obietnicą uaktualniania kodu źródłowego tak szybko i tak często, jak tylko będzie to możliwe. Gdy użytkownicy zaczęli nadsyłać raporty o błędach i sugestie zmian, spodziewał się jednego wielkiego bałaganu, ale ku swemu zaskoczeniu odkrył, że wszystko stanowiło zwartą całość. Analizując zwycięstwo podejścia Torvaldsa, doszedł do wniosku, że: używając Internetu jako "płytki Petriego4", a także narzędzia do dokonania surowej kontroli i naturalnej selekcji, Torvalds stworzył ewolucyjny model działania wolny od centralnego planowania.

Ponadto, jak sobie uświadomił Raymond, Torvalds znalazł sposób obejścia prawa Brooksa. Prawo to, po raz pierwszy sformułowane przez Freda P. Brooksa, menadżera projektu OS/360 w firmie IBM i autora wydanej w roku 1975 książki The Mythical Man-Month5, głosi że dodawanie kolejnych programistów6 do projektu powoduje jedynie dalsze jego opóźnienie. Raymond, jak większość hakerów wierzący dotychczas, że zupa staje się tym gorsza, im więcej kucharzy, odkrył, że Torvaldsowi udało się pokazać, że jest przeciwnie. Zapraszając do kuchni coraz więcej i więcej kucharzy, czynił programistyczną zupę coraz lepszą7.

Raymond przelał swe spostrzeżenia na papier. Nadał im postać przemówienia pt. "The Cathedral and the Bazaar" (Katedra i bazar), które zapewne wygłosił dla grupy przyjaciół i sąsiadów z Chester County w Pensylwanii. Sposobowi zarządzania projektem GNU przeciwstawił tam styl zarządzania stosowany przez Torvaldsa i pozostałych hakerów z grupy tworzącej jądro Linuksa. Jak twierdzi, spotkało się to od razu z entuzjastycznym przyjęciem, choć nie tak entuzjastycznym, jak na zorganizowanym na wiosnę następnego roku (1997) kongresie niemieckich użytkowników Linuksa.

"Na tym kongresie po moim przemówieniu nastąpiła owacja na stojąco - wspomina Raymond. - Sądzę, że wynikało to z dwóch przyczyn. Po pierwsze, ludzie byli podekscytowani tym, co usłyszeli, a po drugie, cieszyli się, że zrozumieli pomimo bariery językowej".

Ostatecznie przemówienie zostało opublikowane pod tym samym tytułem The Cathedral and the Bazaar. Tytuł był związany z główną podkreślaną przez Raymonda analogią. Programy GNU to były "katedry", monumentalne, centralnie zaplanowane pomniki hakerskiej etyki, tworzone z myślą o wytrzymaniu próby czasu. Zaś Linux przypominał "wielki rozgadany bazar", był oprogramowaniem tworzonym przez luźną, nieznającą centralizacji, dynamiczną naturę Internetu.

Podtekstem tej analogii było porównanie Stallmana z Torvaldsem - Stallman był klasycznym architektem "katedr", wizjonerem, który potrafił zniknąć na 18 miesięcy, by potem pojawić się z czymś takim jak GNU C Compiler, zaś Torvalds przypominał raczej genialnego gospodarza przyjęcia. Pozwalając innym wieść dyskusje i wkraczając jedynie, gdy wszyscy przy stole potrzebowali punktu odniesienia, stworzył model tworzenia oprogramowania będący odbiciem jego własnej osobowości skłonnej do pozostawania w cieniu wydarzeń i działania zza kulis. Z jego punktu widzenia nadrzędnym zadaniem menadżera nie jest narzucanie sterowania i kontroli lecz zapewnienie przepływu idei.

Podsumowując, Raymond stwierdził, że: "największym hakerskim osiągnięciem Linusa nie jest sama konstrukcja jądra Linuksa lecz stworzenie i konsekwentna realizacja nowego modelu tworzenia oprogramowania"8.

Doceniając menedżerski sukces Torvaldsa, Raymond odniósł własny sukces. Jednym ze słuchających go na niemieckim kongresie linuksowym był Tim O'Reilly z O'Reilly & Associates, firmy specjalizującej się w wydawaniu podręczników informatycznych i książek w różny sposób dotyczących programowania i oprogramowania (wydawcy również tej książki). Po wysłuchaniu przemówienia Raymonda O'Reilly od razu poprosił go o powtórzenie go na organizowanej przez firmę inauguracyjnej konferencji poświęconej językowi Perl, która miała się odbyć nieco później w tym samym roku w Monterey w Kalifornii.

Choć głównym tematem konferencji był Perl, język skryptowy stworzony przez uniksowego hakera Larry'ego Walla, O'Reilly zapewnił Raymonda, że inne zagadnienia dotyczące technologii wolnego oprogramowania również będą poruszane. Miał nadzieję, że coraz większe komercyjne zainteresowanie Linuksem i Apachem, popularnym wolnym serwerem WWW, pozwoli na rozpowszechnienie informacji o roli wolnego programowania w tworzeniu struktury Internetu. Od przyjaznych dla WWW języków w rodzaju Perla i Pythona, przez działające "zza kulis" takie programy jak BIND (ang. Berkeley Internet Naming Daemon), który pozwala użytkownikom stosować łatwe do zapamiętania nazwy domen (np. amazon.com)9 zamiast tajemniczych numerów IP, po najpopularniejszy program pocztowy sendmail - wolne oprogramowanie zaczynało stanowić coraz bardziej istotną część Internetu. Ale tym, którzy je tworzyli, brakowało samoświadomości, tak jak brakuje jej kolonii mrówek budujących piękny kopiec przez dokładanie pojedynczych ziarnek piasku. O'Reilly uznał, że przemówienie Raymonda nadaje się do jej rozbudzenia. Pokaże też, że ruch wolnego programowania nie zaczął się i nie kończy się na projekcie GNU. Właśnie języki Perl i Python oraz oprogramowanie internetowe BIND, Apache i sendmail były najlepszymi dowodami, że wolne oprogramowanie wszędzie znajduje swe miejsce, a jego znaczenie rośnie. Zapewnił także Raymonda, że spotka się z równie gorącym przyjęciem, jak w Niemczech, a może nawet gorętszym.

Miał rację. "Tym razem owacja na stojąca spotkała mnie już przed przemówieniem, a nie dopiero po nim" - mówi Raymond ze śmiechem.

Jak było do przewidzenia, audytorium składało się nie tylko z hakerów, lecz również z innych osób zainteresowanych rosnącą rolą ruchu wolnego oprogramowania. Jedna grupa reprezentowała Netscape z Mountain View w Kalifornii, firmę, której trzyletnia walka z Microsoftem o dominację na rynku przeglądarek WWW właśnie dobiegała końca.

Członkowie tej grupy, zaintrygowani przemówieniem Raymonda i dążący za wszelką cenę do odzyskania utraconych udziałów w rynku, przesłali komunikat do głównej siedziby firmy. Kilka miesięcy później, w styczniu 1998 Netscape ogłosił plan opublikowania kodu źródłowego swego flagowego produktu - przeglądarki WWW Navigator, licząc na wsparcie hakerów w dalszym rozwoju produktu.

Gdy dyrektor naczelny Netcape'a Jim Barksdale stwierdził, że artykuł Raymonda Cathedral and the Bazaar miał istotny wpływ na podjęcie tej decyzji, firma natychmiast uznała go za hakerską osobistość. Zdecydowany nie zmarnować nadarzającej się okazji, Raymond udał się na zachód, by udzielać wywiadów, doradzać rządzącym Netscapem oraz wziąć udział w ostatniej fazie uroczystości udostępnienia kodu źródłowego Navigatora. Kod ten nosił nazwę "Mozilla", co było odniesieniem do jego gargantuicznych rozmiarów - 30 milionów linii oraz dziedzictwa. Mozilla była komercyjnym odrostem programu Mosaic, przeglądarki stworzonej przez Marca Andressena z University of Illinois i doskonałym potwierdzeniem faktu, że większość programistów, budując nowy program, woli korzystać ze starych, dostępnych do modyfikacji kodów.

Będąc w Kalifornii, Raymond znalazł także czas na odwiedzenie VA Research, firmy z Santa Clara sprzedającej stacje robocze z preinstalowanym systemem GNU/Linux. Zdecydował się tam na spotkanie z niewieloma osobami: z założycielem firmy Larrym Augustinem, kilkoma pracownikami oraz z Christine Peterson, prezesem zarządu Foresight Institute10, "think tanku11" z Doliny Krzemowej zajmującego się nanotechnologią.

Plan spotkania został ograniczony do jednego zagadnienia: w jaki sposób sprawić, aby inne firmy podążyły tą samą drogą co Netscape? Raymond nie pamięta rozmowy, ale zapamiętał pierwsze zgłoszone zażalenie. Pomimo wysiłków Stallmana i innych hakerów, by uświadomić ludziom, że słowo "wolny" w określeniu "wolne oprogramowanie" oznacza uwolnienie od ograniczeń, a nie od kosztów, świadomość tego faktu jeszcze nie stała się powszechna. Większość zarządzających instytucjami, słysząc ten termin po raz pierwszy, uważa słowo "wolny" za synonim "zerowych kosztów12" i odrzuca wszelkie możliwości innej interpretacji. Dopóki hakerzy nie rozwiążą problemu tej podwójnej interpretacji, dopóty ruch nie osiągnie sukcesów, nawet po decyzji Netscape'a.

Peterson, której organizacja była żywo zainteresowana dalszym rozwojem wolnego oprogramowania, zaproponowała termin alternatywny: oprogramowanie open source.

Patrząc wstecz, Peterson twierdzi, że termin "oprogramowanie open source" wymyśliła podczas omawiania decyzji Netscape'a z przyjacielem z branży public relations13. Nie pamięta gdzie na ten pomysł wpadła, a także czy go skądś zapożyczyła, ale pamięta, że przyjacielowi się on nie podobał14.

Na spotkaniu reakcja była diametralnie różna. "Wahałam się, czy tę nazwę sugerować - wspomina Peterson. - Nie miałam żadnych stałych kontaktów z tą grupą, więc użyłam terminu przypadkowo, bez podkreślania, że jest nowy." Ku jej zaskoczeniu, nowe określenie chwyciło. Pod koniec spotkania większość uczestników, łącznie z Raymondem, zdawała się używać go z przyjemnością.

Raymond twierdzi, że publicznie terminu "oprogramowanie open source" zamiast "wolne oprogramowanie" po raz pierwszy użył dopiero w dzień lub dwa po rozmowie na lunchu w sprawie Mozilli, podczas której O'Reilly zaproponował zorganizowanie "spotkania na szczycie" w sprawie wolnego oprogramowania (Freeware Summit). O'Reilly chciał zwrócić uwagę mediów i społeczeństwa również na inne realizowane projekty, które także wpłynęły na decyzję Netscape'a o uwolnieniu Mozilli. "Wszyscy ci faceci mieli tak wiele wspólnego, iż trudno było pojąć, że nic o sobie nawzajem nie wiedzą - twierdził O'Reilly. - Chciałem, aby świat się dowiedział, jak wielki był dotychczasowy wpływ kultury wolnego oprogramowania. Ludzie wiele tracili, nie znając tej tradycji".

Układając listę zaproszonych, O'Reilly podjął decyzję mającą dalekosiężne konsekwencje polityczne. Zdecydował się ograniczyć zaproszenia jedynie do twórców oprogramowania z zachodniego wybrzeża, takich jak Wall, Eric Allman - twórca sendmaila i Paul Vixie - twórca BIND-a. Były oczywiście wyjątki, jak pochodzący z Pensylwanii Raymond przebywający akurat w mieście z powodu spotkania w sprawie Mozilli. Został także zaproszony mieszkający w Wirginii Guido van Rossum, twórca Phytona. "Zaprosił go bez uzgadniania ze mną Frank Willison, mój redaktor naczelny i najlepszy wśród nas znawca Pythona - wspomina O'Reilly. - Byłem zadowolony z jego przyjazdu, choć, wedle moich zamierzeń, miało to być lokalne spotkanie".

Niektórzy uznali, że niezaproszenie Stallmana było afrontem i zadzieraniem nosa. "Z tego powodu zdecydowałem, by nie brać w tym udziału" - mówi Perens, wspominając "szczyt". Raymond, który przyszedł, wspomina, że argumentował za zaproszeniem Stallmana, ale bez skutku. Oskarżenie o afront zostało wzmocnione faktem, że między gospodarzem spotkania O'Reillym i Stalmanem istniała zadawniona i powszechnie znana wrogość z powodu sporu o prawa autorskie instrukcji do oprogramowania. Przed spotkaniem Stallman ogłosił, że instrukcje do wolnego oprogramowania można dowolnie kopiować i modyfikować tak samo jak samo wolne oprogramowanie. Tymczasem O'Reilly argumentował, że komercyjne podręczniki są wartością dodaną, zwiększającą użyteczność wolnego oprogramowania, dzięki czemu staje się ono dostępne dla szerszych kręgów społeczeństwa. Przedmiotem sporu był również tytuł spotkania - Stallman upierał się przy "Free Software", zamiast mającego mniejszą wagę polityczną "Freeware"15.

Patrząc wstecz, O'Reilly nie uważa, że niezaproszenie Stallmana było afrontem. "Do tego czasu nigdy nie spotkałem się osobiście ze Stallmanem, ale wymiana e-maili między nami świadczyła, że jest on osobą nieskłonną do jakichkolwiek kompromisów i niechętną do podejmowania dyskusji. Chciałem, aby na spotkaniu była reprezentowana tradycja GNU i dlatego zaprosiłem Johna Gilmore'a i Michala Tiemanna, których znałem osobiście i którzy byli szalenie przywiązani do GPL, ale chętniej dyskutowali o zaletach i słabościach projektów wolnego oprogramowania i jego tradycji. Mając na uwadze rwetes, który spowodowało pominięcie Richarda, sądzę, że powinienem go zaprosić, ale nadal nie uważam, że mój błąd można interpretować jako demonstrację braku szacunku dla projektu GNU i samego Richarda".

Z afrontem lub bez, O'Reilly i Raymond twierdzą, że termin "open source" został przyjęty bez oporów przez tak znaczną większość uczestników spotkania, że można to uważać za sukces. Podzielili się oni pomysłami i doświadczeniami oraz uczestniczyli w burzy mózgów, której celem było znalezienie najlepszych sposobów poprawienia wizerunku wolnego oprogramowania. Zastanawiano się głównie, jak wykorzystać sukces wolnego oprogramowania, zwłaszcza w świecie Internetu, w wielkiej rozgrywce GNU/Linuksa z Mirosoft Windows. Ale tak jak podczas wcześniejszego spotkania w VA dyskusja szybko zbiegła na problemy związane z samym terminem "wolne oprogramowanie". Gospodarz spotkania, O'Reily, pamięta szczególnie refleksyjny komentarz biorącego udział w spotkaniu Torvaldsa:

"Linus, który niedawno przeniósł się do Krzemowej Doliny, wyjaśnił, że dopiero ostatnio dowiedział się, że po angielsku słowo free ma dwa znaczenia: wolny i bezpłatny".

Michael Tiemann, założyciel Cygnusa, zaproponował rozwiązanie problemu przez zastąpienie terminu "free software" (wolne oprogramowanie) przez "sourceware" (mniej więcej oprogramowanie ze źródłem), ale jak wspomina O'Reilly, "nikomu się to zbytnio nie spodobało. Wówczas Eric zaproponował open source".

Choć niektórym termin bardzo się spodobał, niewielu poparło zmianę oficjalnej terminologii. Na koniec jednodniowej konferencji poddano pod głosowanie trzy nazwy: "free software", "open source" i "sourceware". O'Reilly twierdzi, że termin "open source" zwyciężył 9 głosami na 15 głosujących. Choć niektórzy zgłaszali obiekcje, ostatecznie zgodzono się na używanie wybranej nazwy przy późniejszych kontaktach z prasą. "Chcieliśmy zamanifestować solidarność" - mówi O'Reilly.

Wkrótce nowe określenie znalazło swe miejsce w narodowym słowniku. Zaraz po zakończeniu spotkania O'Reilly zaprosił jego uczestników na konferencję prasową, na której zjawili się reporterzy z "New York Timesa", "Wall Street Journal" i innych liczących się pism. W ciągu kilku miesięcy twarz Torvaldsa znalazła się na okładce magazynu Forbes, w którego wnętrzu umieszczono zdjęcia Stallmana, Larry'ego Walla - twórcy Perla i Briana Behlendorfa - lidera grupy, która stworzyła Apache. Oprogramowanie "open source" stało się rzeczywiście otwarte dla biznesu.

Dla biorących udział w spotkaniu, np. dla Tiemanna, najważniejsza była manifestacja solidarności. Choć jego firma odniosła znaczny sukces, sprzedając narzędzia wolnego oprogramowania i związane z nimi usługi, rozumiał trudności piętrzące się przed innymi programistami i przedsiębiorcami.

"Chyba nikt nie zaprzeczy, że używanie słowa free w wielu sytuacjach powoduje zamieszanie - mówi Tiemann. - Open source robi wrażenie terminu bardziej przyjaznego i sensownego dla biznesu, zaś wolne oprogramowanie było terminem, za którym stały racje moralne. Uznaliśmy, że lepiej na dobre i na złe przyłączyć się do tłumu zwolenników oprogramowania open source."

Stallman nie śpieszył się z wyrażeniem opinii o nowym terminie "open source". Najpierw krótko zastanawiał się nad przyjęciem nowej nazwy, lecz szybko ją odrzucił. "Wiem o tym, gdyż z nim na ten temat rozmawiałem" - twierdzi Raymond.

Przed końcem roku 1998 Stallman sformułował swoje stanowisko: "open source" jest nazwą pomocną przy informowaniu o technicznych korzyściach stosowania wolnego oprogramowania, lecz ośmielał mówców do łagodzenia swego stanowiska w kwestiach dotyczących wolnego oprogramowania. Z powodu tej wady Stallman postanowił pozostać wierny starej nazwie wolnego oprogramowania.

Na LinuxWorld Convention and Expo w roku 1999 podsumował swoje stanowisko i mimo iż nazwany został przez Torvaldsa "przemijającą częścią" linuksowej społeczności, błagał kolegów hakerów o nieuleganie powabom łatwego kompromisu.

"Ponieważ pokazaliśmy już, na jak wiele nas stać, nie musimy desperacko zabiegać o współpracę firm i kompromisowo rezygnować z wyznaczonych celów - mówił podczas dyskusji panelowej. - Pozwólmy im na złożenie oferty, którą moglibyśmy zaakceptować. Nie musimy nic zmieniać w naszym postępowaniu, aby pozyskać ich pomoc. Dążąc we właściwą stronę, możecie najpierw wykonać jeden krok, potem następny, potem jeszcze jeden i jeszcze jeden, aż wreszcie dotrzecie do celu. Lub możecie działać połowicznie i przystać na kompromis, lecz wówczas nigdy nie wykonacie drugiego kroku i nigdy nie dotrzecie do celu."

Ale już przed konferencją LinuxWorld dążenie Stallmana do zdystansowania się od swych bardziej ugodowych towarzyszy stawało się coraz bardziej widoczne. W kilka miesięcy po Freeware Summit O'Reilly zorganizował drugą doroczną konferencję języka Perl (Perl Conference). Tym razem Stallman był obecny. Podczas dyskusji panelowej, na której IBM ogłosił decyzję o umieszczeniu w swej ofercie komercyjnej wolnego serwera WWW Apache, zawładnął mikrofonem, aby przed zebraną publicznością wygłosić tyradę przeciwko Johnowi Ousterhoutowi, twórcy języka skryptowego Tcl. Nazwał Ousterhouta pasożytem żerującym na społeczności wolnego oprogramowania, a to z powodu sprzedawania przez jego firmę Scriptics komercyjnej wersji Tcl. "Nie uważam, aby do dalszego istnienia Tcl potrzebne było istnienie Scriptics" - głosił Stallman pomimo syków zgromadzonych słuchaczy16.

"Była to obrzydliwa scena - wspomina Rich Morin z Prime Time Freeware. - John zrobił rzeczy, które należy docenić: Tcl, Tk i Sprite17. To jego znaczny dorobek".

Pomimo sympatii dla Stallmana i jego osiągnięć wyczuwa się u Morina empatię wobec słuchaczy, którzy z powodu jego niestosownego zachowania znaleźli się w krępującej sytuacji.

Wybuch Stallmana na Perl Conference odstraszył innego potencjalnego sympatyka, Bruce'a Perensa. W roku 1998 Eric Raymond zaproponował stworzenie Open Source Initiative czyli OSI, organizacji, która miała strzec porządku stosowania nazwy "open source" i określać zakres stosowania dla firm zainteresowanych rozwijaniem własnych programów. Raymond poprosił Perensa o sformułowanie definicji18.

Perens odszedł potem z OSI, wyrażając żal, że organizacja stanęła w opozycji do Stallmana i Fundacji Wolnego Oprogramowania (FSF). Patrząc wstecz, uznaje ówczesną potrzebę zdefiniowania wolnego oprogramowania poza auspicjami FSF i rozumie, dlaczego część hakerów nadal woli trzymać się od niej z daleka. "Rzeczywiście, lubię i szanuję Richarda - twierdzi - ale sądzę, że wykonałby swoje zadanie lepiej, gdyby dokładniej wyważał racje. Mógłby przez kilka miesięcy odpocząć od wolnego oprogramowania".

Jego monomaniakalna energia nie była w stanie przeciwstawić się oddziaływaniu na opinię publiczną grupy z rozmachem proponującej oprogramowanie open source. Gdy w sierpniu 1998 producent procesorów Intel wykupił część akcji firmy Red Hat, dostawcy GNU/Linuksa, "New York Times" w omawiającym ten zakup artykule napisał, że firma ta jest produktem ruchu "nazywanego alternatywnie ruchem wolnego oprogramowania lub oprogramowania open source"19. Sześć miesięcy później John Markoff w artykule na temat Apple Computer poinformował o "adoptowaniu" przez tę firmę serwera Apache należącego do oprogramowania open source, umieszczając to określenie w tytule20.

Zbiegło się to z dążeniem wielu firm, które zaczęły używać terminu "open source". Jeszcze przed sierpniem 1999 Red Hat i inne firmy zajmujące się oprogramowaniem open source i stosujące tę nazwę zaczęły sprzedawać swe akcje na giełdzie Nasdaq21. W grudniu VA Linux, poprzednio VA Research, osiągnęło historyczne przebicie ceny IPO22. Cena otwarcia wynosząca 30 dolarów za akcję podskoczyła gwałtownie aż do 300 dolarów, by przed zamknięciem spaść jedynie do 239 dolarów. Szczęśliwcy, którym udało się kupić akcje po cenie zbliżonej do dolnego progu, mogli osiągnąć 698% zysku, co było rekordem giełdy Nasdaq.

Wśród nich był Eric Raymond, który jako członek zarządu od czasów uruchomienia Mozilli przy debiucie giełdowym VA Linux otrzymał 150 tys. akcji. Zdumiał się faktem, że opisanie odmienności stylów menedżerskich Stallmana i Torvaldsa przyniosło mu potencjalny majątek wart 36 milionów dolarów i zasiadł do napisania kolejnego artykułu. Rozważał w nim wzajemne zależności etyki hakerskiej i bogactwa:

Ostatnio dziennikarze często pytają, czy sądzę, że społeczność open source zostanie skorumpowana napływem wielkich pieniędzy. Komercyjne zapotrzebowanie na programistów od dawna jest tak duże, że wszyscy, których zarabianie pieniędzy bardzo pociągało, już odeszli. W naszej społeczności została już dokonana autoselekcja i pozostali ci, dla których najważniejsze było co innego: duma, artystyczna pasja i inne podobne rzeczy.23

Nie wiadomo, w jakim stopniu podobne komentarze uśmierzyły podejrzenia, że Raymond i inni twórcy ruchu open source działali po prostu dla pieniędzy, ale niewątpliwie uświadomili hakerskiej społeczności, że wszystko, czego potrzeba, aby sprzedać koncepcję wolnego oprogramowania, to życzliwe nastawienie i trafiająca do adresatów informacja. Zamiast za wszelką cenę zwalczać rynek, jak robił to Stallman, Raymond i Torvalds oraz inni, nowi przywódcy hakerskiej społeczności przyjęli o wiele luźniejsze zasady działania, ignorując pewne obszary rynku, a oddziałując na inne. Zamiast grać rolę tkwiących na uczelniach wygnańców, wykorzystywali zdobyte poważanie do powiększania swych możliwości.

"W swoje najgorsze dni Richard wierzy, że Linus Torvalds i ja zmówiliśmy się, by przejąć jego rewolucję - mówi Raymond. - Odrzucenie przez niego terminu open source i jego rozmyślne, uparte tworzenie ideologicznego rozłamu bierze się, jak sądzę, z mieszaniny idealizmu i chęci zawłaszczania terytorium. Wielu ludzi sądzi, że wynika to z jego ego. Nie wierzę w to. Po prostu idea wolności oprogramowania tak bardzo stopiła się z jego osobowością, że wszelkie jej zagrożenia odczuwa jako groźbę wobec siebie samego".

Ironią losu może się wydawać fakt, że ani open source ani jego zwolennicy nie zmniejszyli przywódczej roli Stallmana. Ciągną za nim następni kandydaci do nawrócenia. Jednakże rzucone przez Raymonda oskarżenie o dążenie do panowania na własnym terytorium, nic nie straciło ze swej przeklętej aktualności. Jest wiele przykładów, gdy chwyta on za broń bardziej ze zwyczaju niż potrzeby. Takim działaniem było na przykład wstępne odrzucenie jądra Linuksa oraz jego trwająca wciąż niechęć do działań politycznych poza światem oprogramowania.

Ostatnie debaty na temat oprogramowania open source również pokazują, iż Stallman pozostaje przywiązany do metod, które dotychczas pozwalały mu na działanie. "Jedną z podstawowych cech jego charakteru jest niewzruszoność - mówi Ian Murdock. - Może przez dziesięciolecie tkwić w jednym miejscu, czekając, aż wokół zbiorą się ludzie, którzy podzielą jego poglądy".

Murdock uważa tę niewzruszoność natury Stallmana za wartościową i inspirującą. Stalman może już nie być jedynym przywódcą ruchu wolnego oprogramowania, ale pozostanie dla tej społeczności gwiazdą świecącą nad biegunem. "Możecie być pewni, że zachowa wierność swym poglądom - mówi Murdock, - czego większość ludzi u niego nie lubi, ale nawet nie zgadzając się z nim, musi przyznać, że go szanuje".

Przypisy

  1. O ile terminy "free software" i "Free Software Foundation (FSF)" mają powszechnie przyjęte polskie odpowiedniki - "wolne oprogramowanie" i "Fundacja Wolnego Oprogramowania", o tyle "open source" i odpowiednio "Open Source Initiative - OSI" są tłumaczone różnie. Mamy więc najbardziej dosłowne "otwarte oprogramowanie", a także "otwarty kod źródłowy" i "ogólnodostępny kod źródłowy", jak również wersję coraz powszechniej używaną - "oprogramowanie open source". Ta wersja jest stosowana np. na stronie WWW polskiej sekcji Fundacji Wolnego Oprogramowania (patrz: http://www.gnu.org/philosophy/free-software-for-freedom.pl.html) oraz na tworzonej właśnie stronie OpenPoland.org, której robocza wersja jest dostępna pod adresem http://openpoland.org/sth_index.php - przyp. tłum.
  2. Patrz: Peter Salus, FYI-Conference on Freely Redistributable Software, 2/2, Cambridge (1995) (zarchiwizował Terry Winograd), http://hci.stanford.edu/pcd-archives/pcd-fyi/1995/0078.html
  3. Choć Linus Torvalds jest Finem, jego językiem ojczystym jest szwedzki. W The Rampantly Unofficial Linus FAQ znajdujemy krótkie wyjaśnienie:

    W Finlandii żyje znacząca (około 6%) mniejszość mówiąca po szwedzku. Sami siebie nazywają "finlandssvensk" lub "finlandssvenskar" i uważają się za Finów. Często ich rodziny żyją w Finlandii od wieków. Szwedzki jest jednym z dwóch oficjalnych języków Finlandii. http://tuxedo.org/~esr/faqs/linus/

  4. Specjalne naczynie z luźną pokrywką, zrobione ze szkła lub z tworzywa sztucznego, służące do rozmnażania mikroorganizmów. Nazwa pochodzi od bakteriologa niemieckiego Juliusa Richarda Petriego (1852-1921) - przyp. tłum.
  5. Można to przełożyć jako "Mityczny osobomiesiąc". W Internecie znalazłem również tłumaczenie "Mityczny osobodzień". Widocznie nasza biurokracja osobodni przedkłada nad osobomiesiące - przyp. tłum.
  6. "Adding manpower to a late software project makes it later" czyli "Dodanie kolejnych pracowników do opóźnionego projektu programistycznego powoduje jego jeszcze większe opóźnienie" - przyp. tłum.
  7. Prawo Broksa jest krótkim, poręcznym podsumowaniem następującego fragmentu książki Brooksa:

    "Ponieważ tworzenie oprogramowania jest z natury rzeczy działaniem systemowym, doświadczaniem wzajemnych, złożonych relacji, wysiłek stąd wynikający pochłania masę energii i niweczy efekty zmniejszenia zadań powierzanych pojedynczym osobom. W rezultacie dodawanie większej liczby osób wydłuża czas wykonania zadania, miast go skracać.

    Patrz: Fred P. Brooks, The Mythical Man-Month (Addison Wesley Publishing, 1995).

  8. Patrz: Eric Raymond, The Cathredral and the Bazaar (1997).
  9. BIND jest tzw. serwerem nazw domen czyli narzędziem tłumaczącym nazwy domen na numery IP (Internet Protocol - protokołu internetowego) - przyp. tłum.
  10. Foresight to przezorność, zapobiegliwość, patrzenie w przyszłość. Foresight Institute to instytut zajmujący się technologiami przyszłości - przyp. tłum.
  11. Według internetowego słownika wyrazów obcych Wł. Kopalińskiego (http://www.slownik-online.pl/index.php): think tank - grupa a. ośrodek powołane przez rząd a. przemysł dla intensywnych studiów teoretycznych, zwł. problemów kultury i społeczeństwa, oraz badań naukowo-technicznych. Etym. - slang amer.ang. z think "myśleć" i tank "zbiornik" - przyp. tłum.
  12. Przypominam, że po angielsku słowo "free" oznacza nie tylko "wolny", lecz także "bezpłatny", co utrudnia rozeznanie - przyp. tłum.
  13. Według internetowego słownika wyrazów obcych Wł. Kopalińskiego (http://www.slownik-online.pl/index.php): public relations - amer. ang., całokształt ustosunkowań (opinii, postaw, poglądów) społ. do działalności danego przedsiębiorstwa, org., instytucji; działalność osoby, firmy, instytucji w celu osiągnięcia dobrych stosunków z innymi osobami, firmami itd. a. zdobycia życzliwości opinii publ.; metody stosowane dla osiągnięcia tych celów; personel, zespół trudniący się takimi działaniami zawodowo - przyp. tłum.
  14. Patrz: Malcolm Maclachlan, Profit Motive Splits Open Source Movement, TechWeb News (26 sierpnia 1998).
  15. Są to niuanse językowe związane z dwuznacznością słowa "free" jako "wolny" i "bezpłatny". Stallman zawsze podkreślał, że "free software" oznacza oprogramowanie wolne, a nie bezpłatne, tymczasem słownik The American Heritage(r) Dictionary of the English Language: Fourth Edition. 2000. tłumaczy "freeware - oprogramowanie dostępne bezpłatnie, zwykle przez Internet" - przyp. tłum.
  16. Patrz: Malcolm Maclachlan, Profit Motive Splits Open Source Movement, TechWeb News (26 sierpnia 1998). http://content.techweb.com/wire/story/TWB19980824S0012
  17. Tcl (ang. Tool Command Language - język pleceń narzędziowych) - język skryptowy, Tk (ToolKit) - rozszerzenie Tcl, zestaw narzędzi graficznych służących do budowy interfejsów graficznych. Podstawowe informacje można znaleźć w wydanym przez Helion Leksykonie kieszonkowym Tcl/Tk - patrz: http://helion.pl/ksiazki/tcltlk.htm

    Sprite - Sprite is a research operating system developed at the University of California, Berkeley, by John Ousterhout's research group. Badawczy system operacyjny stworzony na University of California w Berkeley przez grupę kierowaną przez Johna Ousterhouta - więcej informacji można znaleźć np. na stronie http://www.cs.berkeley.edu/projects/sprite/sprite.html - przyp. tłum.

  18. Patrz: Bruce Perens et al., The Open Source Definition, The Open Source Initiative (1998). http://www.opensource.org/docs/definition.html
  19. Patrz: Amy Harmon, For Sale: Free Operating System, New York Times (28 września 1998). http://www.nytimes.com/library/tech/98/09/biztech/articles/28linux.html
  20. Patrz: Markoff, Apple Adopts 'Open Source' for its Server Computers, New York Times (17 marca 1999). http://www.nytimes.com/library/tech/99/03/biztech/articles/17apple.html
  21. NASDAQ (ang. National Association of Securities Dealers Automated Quotation System - automatyczny system notowań Narodowego Związku Maklerów Papierów Wartościowych), największa na świecie elektroniczna giełda papierów wartościowych - przyp. tłum.
  22. Gdy korporacje sprzedają akcje, oddają cześć kontroli nad firmą w ręce akcjonariuszy (których głownie interesują zyski i dywidendy), a w zamian otrzymują gotówkę, aby móc rozwijać swój biznes. Pierwsza sprzedaż akcji dla pierwotnych inwestorów, którymi są głównie banki inwestycyjne (ang. investment banks) nosi nazwę Initial Public Offering (pierwsza publiczna oferta sprzedaży), w skrócie IPO. Akcje zakupione przez banki inwestycyjne są sprzedawane na rynku wtórnym (ang. secondary market). Hot IPOs często osiągają na rynku wtórnym wielokrotnie wyższe ceny, ale niestety, dostęp do IPOs po cenie pierwotnej jest bardzo ograniczony.

    Wyjaśnienie pochodzi z poradnika inwestorów giełdowych - http://www.polishinvestor.com/Polski/akcje.html - przyp. tłum.

  23. Patrz: Eric Raymond, Surprised by Wealth, Linux Today (10 grudnia 1999). http://linuxtoday.com/news_story.php3?ltsn=1999-12-10-001-05-NW-LF
Poprzedni | Spis treści | Następny | Wersja spakowana | Wersja drukowana w helion.pl