W obronie wolności

W obronie wolności

Autor: Sam Williams
Tłumaczenie: Krzysztof Masłowski
Tytuł oryginału: Free as in Freedom
Format: B5, stron: 296
wersja spakowana
wersja drukowana w helion.pl
helion.pl

Rozdział 10.

GNU/Linux

Przed rokiem 1993 ruch wolnego oprogramowania znalazł się na rozdrożu. Optymiści twierdzili, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na zwycięstwo kultury hakerskiej. Magazyny sieciowe, dziwaczne nowe publikacje z opowiadaniami o szyfrowaniu danych, Usenecie i wolności oprogramowania zaczęły gwałtownie znikać z półek. Internet - jeszcze niedawno slangowe określenie używane tylko przez hakerów i naukowców - znalazło swe miejsce w powszechnie używanym słownictwie. Używał go nawet prezydent Clinton. Komputer osobisty, do niedawna jedynie zabawka hobbystów, stał się powszechnie uznawanym narzędziem dającym nowemu pokoleniu użytkowników dostęp do stworzonego przez hakerów oprogramowania. A skoro projekt GNU nie dostarczył jeszcze pełnego, wolnego systemu operacyjnego, ciekawscy użytkownicy, czekając nań, zajęli się wypróbowywaniem Linuksa.

Jakby na to nie patrzyć, wiadomości były dobre i po dekadzie walki o przetrwanie hakerzy wraz z promowanymi przez siebie wartościami poczęli zdobywać akceptację społeczną. Ludzie zaczęli "w to wchodzić".

Czy aby na pewno? Pesymiści twierdzili, że każdy znak akceptacji niesie ze sobą kolejny problem. Nagle okazało się, że świetnie być hakerem, ale czy było to dobre dla kultury, która dotychczas rozwijała się w odosobnieniu? Oczywiście, Biały Dom wychwalał Internet, a nawet zarejestrował własną domenę whitehouse.gov, ale towarzyszyły temu kontakty z firmami, zwolennikami cenzury i wpływowymi osobistościami dążącymi do prawnego postawienia tamy kulturze internetowego "dzikiego zachodu". Oczywiście, PC-ty stawały się coraz potężniejsze, ale w wyniku opanowania ich rynku przez chipy Intela znacznie wzmocniła się pozycja dostawców oprogramowania z prywatnymi prawami własności. Na każdego użytkownika, który wybierał wolny system Linux, przypadały setki lub tysiące innych, którzy zaczynali od uruchamiania komputera z preinstalowanym systemem Windows.

Do tego dochodziła osobliwa natura Linuksa. Nie ograniczony błędami projektowymi (jak GNU) i debatami prawniczymi (jak BSD), błyskawiczny rozwój Linuksa nie był zaplanowany, a sukces tak przypadkowy i nieoczekiwany, że programiści najbliżej zaznajomieni z kodem, nie wiedzieli, co z tym począć. Była to raczej składanka niż system operacyjny, album, do którego wklejono hity oprogramowania, wszystko - od GCC, GDB i glicb (nowej biblioteki C projektu GNU), przez X (uniksowy interfejs graniczny stworzony przez MIT Laboratory for Computer Science), po opracowane przez BSD narzędzia, takie jak BIND (ang. Berkeley Internet Naming Daemon - pozwalający zastąpić liczbowe adresy IP przez łatwe do zapamiętania nazwy domen) i TCP/IP. Oczywiście, zwornikiem tej konstrukcji było jądro Linuksa - przenicowane i doładowane jądro Minixa. Zamiast budować system od podstaw Torvalds i jego grupa postąpili zgodnie z sentencją Picassa, że "dobrzy artyści pożyczają, wielcy artyści kradną". Później Torvalds, wyjaśniając tajemnicę sukcesu, tak to określił: "Jestem z natury bardzo leniwy i lubię polegać na tym, co robią inni"1.

Takie lenistwo, choć godne pochwały z punktu widzenia efektywności, z powodów politycznych sprawiało kłopoty. Podkreślało brak celów ideologicznych. W przeciwieństwie do twórców GNU, Torvalds nie budował systemu operacyjnego z powodu chęci dostarczenia narzędzia kolegom hakerom; zbudował coś, czego sam potrzebował. Jak Tomek Sawyer bielący płot Torvalds nie zajmował się wizją ogólną lecz raczej zatrudnianiem innych hakerów w celu szybszego osiągnięcia wyniku.

Dlaczego więc jemu i współpracującym z nim hakerom udało się to, na czym inni polegli, i czym właściwie jest Linux? Czy jest to wyraz filozofii wolnego oprogramowania ogłoszonej w manifeście GNU napisanym przez Stallmana? A może to zwykły amalgamat świetnych narzędzi, które inni podobnie myślący również byliby w stanie zmontować w system?

Przed upływem roku 1993 rosnąca liczba użytkowników Linuksa zaczęła się skłaniać ku tej drugiej definicji i zaczęła tworzyć przeróżne opinie na jego temat. Znaleźli się nawet tacy, którzy ośmielili się swoje wariacje na temat systemu nieco inaczej opakować i przedstawić uniksowym aficionados2 jako oddzielne "dystrybucje". Rezultaty, nawet przy dobrej woli, trzeba nazwać partaniną.

"Było to jeszcze przed pojawieniem się Red Hata i innych komercyjnych dystrybucji - wspomina Ian Murdock, w owym czasie student Purdue University3. - W każdym uniksowym piśmie można było znaleźć kilka ogłoszeń wielkości wizytówki reklamujących "Linux". Często były to firmy "krzaki", które nie widziały nic złego w próbie dodania własnego fragmentu do ogólnej składanki".

Murdock, uniksowy programista, został pochłonięty przez Linksa w chwili, gdy po raz pierwszy zainstalował go na swoim komputerze. "To była wspaniała zabawa - mówi. - Wciągnęło mnie to". Jego zapał przygasił nieco zalew marnie napisanych dodatków. Zdecydował, że najlepszym rozwiązaniem będzie skonstruowanie wersji Linuksa oczyszczonego ze wszystkiego, co do niego doczepiono, więc przystąpił do sporządzania listy najlepszych dostępnych narzędzi programistycznych z zamiarem włączenia ich do własnej dystrybucji. "Chciałem stworzyć coś wartego nazwy Linuksa" - powiada.

Aby wzbudzić zainteresowanie innych, ogłosił swe zamiary w Internecie, również w grupie usenetowej comp.os.linux. Jeden z pierwszych e-maili, które otrzymał, pochodził od rms@ai.mit.edu. Jako haker, natychmiast rozpoznał autora. Był to Richard M. Stallman, twórca projektu GNU i człowiek znany Murdockowi jako "haker hakerów". Widok e-maila od Stallmana w skrzynce własnej poczty elektronicznej zdziwił go. Dlaczego, u diabła, Stallman, tworzący własny system operacyjny, miałby się interesować faktem, że on postanowił zająć się Linuksem?

Otworzył e-mail.

"Stallman pisał, że Fundacja Wolnego Oprogramowania zaczyna dokładnie przyglądać się Linuksowi i także być może będzie zainteresowana stworzeniem z niego systemu. Z grubsza można powiedzieć, iż Stallman sądził, że nasze zamierzenia są zgodne z ich filozofią".

Ten komunikat był odbiciem dramatycznej sytuacji Stallmana. Aż do roku 1993 nie wtykał on nosa w zdarzenia zachodzące wewnątrz linuksowej społeczności. Prawdę mówiąc, rozmyślnie unikał renegackiego systemu operacyjnego od chwili, gdy po raz pierwszy pojawił się on na horyzoncie w roku 1991. Po otrzymaniu pierwszej wiadomości o uniksopodobnym systemie operacyjnym działającym na PC-tach zbadanie sprawy polecił jednemu z przyjaciół. "Powiedział mi - mówi Stallman, - że to oprogramowanie jest naśladownictwem Systemu V, pośledniej wersji Uniksa. Dodał, że nie jest przenośne".

Raport przyjaciela był słuszny. Linuks, zbudowany specjalnie dla PC 386, wykorzystywał maksymalnie możliwości tej technicznie ubogiej maszyny. Jednakże przyjaciel zapomniał wspomnieć o tym, że wielką wartością Linuksa było jego istnienie jako jedynego systemu operacyjnego, który można było swobodnie modyfikować. Innymi słowy, w ciągu następnych trzech lat, które Stallman spędził na wysłuchiwaniu raportów o błędach składanych przez zespół pracujący nad stworzeniem HURD-a, Torvalds wysunął się przed programistów, którzy mieli później zająć się adaptacją Linuksa na inne platformy sprzętowe.

Do roku 1993 brak działającego jądra systemu projektu GNU stał się przyczyną kłopotów nie tylko grupy ludzi bezpośrednio w projekt zaangażowanych, lecz także całego ruchu wolnego oprogramowania. W marcu 1993 magazyn "Wired" w artykule napisanym przez Simsona Garfinkela poinformował, że projekt GNU "zapada się w grzęzawisko" pomimo sukcesów w tworzeniu wielu świetnych narzędzi4. Tym, którzy tkwili wewnątrz projektu i związanej z nim organizacji pozarządowej - Fundacji Wolnego Oprogramowania sytuacja wydawała się jeszcze gorsza od przedstawionej w artykule Garfinkela. "Było jasne, przynajmniej dla mnie, że los uśmiechnął się do nas, dając okienko, czyli czas na wprowadzenia nowego systemu operacyjnego - twierdzi Chassel. - Gdy się to okienko zamknęło, ludzie zaczęli tracić zainteresowanie. Właśnie to się zdarzyło"5.

Wielokrotnie analizowano przyczyny trudności, które dotknęły projekt GNU w latach 1990-1993. Niektórzy winą obciążali Stallmana, ale - jak twierdzi Eric Raymond, niegdyś członek zespołu GNU Emacs, a później krytyk Stallmana - problem miał bardziej instytucjonalny charakter. "FSF stała się arogancka - uważa Raymond. - Odeszła od tworzenia gotowego do działania systemu operacyjnego w stronę badań nad systemem. Nawet gorzej, bo sądzili, że nikt spoza Fundacji nie może mieć wpływu na ich pracę".

Murdock, osoba mniej wtajemniczona w wewnętrzne sprawy projektu GNU, widzi rzecz łagodniej. "Myślę, że częściową przyczyną kłopotów była ich wygórowana ambicja - zbyt wiele wysiłków marnotrawili na poprawianie błędów" - twierdzi. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych mikrojądra były gorącym tematem. Nieszczęściem projektu GNU było przystąpienie do budowy własnego jądra właśnie w tym czasie. Spowodowało to wielkie obciążenie prac i konieczność usilnego "pedałowania wstecz" w celu pozbycia się zbędnego bagażu.

Stallman podaje wiele przyczyn wyjaśniających opóźnienie. Procesowanie się Lotusa z Apple odciągało uwagę, do tego doszła czasowa niezdolność Stallmana do używania klawiatury, co utrudniało mu udzielanie pomocy zespołowi pracującemu nad HURD-em. Inną przyczyną była marna wymiana informacji między różnymi częściami projektu GNU. "Mieliśmy wiele kłopotów z zachowaniem możliwości debuggowania środowiska, a zespół GDB w tym czasie nie był zbyt chętny do współpracy". Jednakże przyznaje, że główną przyczyną był fakt, iż on i jego współpracownicy nie docenili trudności, jakie sprawiało rozszerzenie mikrojądra Mach do postaci pełnego jądra uniksowego.

"Myślałem: OK, część (Mach), która ma się dogadać z maszyną, już została zdebuggowana - mówił Stallman, wspominając kłopoty z HURD-em w przemówieniu z roku 2000. - Mając gotową głowę, powinniśmy resztę dorobić znacznie szybciej, ale okazało się, że debuggowanie tych asynchronicznych wielowątkowych programów było nie lada kłopotem. Wyznaczone terminy mijały i bieg czasu mógł zniweczyć nasze wysiłki. W rezultacie wyglądało na to, że wersja testowa pojawi się dopiero po latach6.

Jak by się nie usprawiedliwiać, stworzenie jądra Linux przez konkurencyjny zespół zrodziło napiętą sytuację. Oczywiście, jądro to pojawiło się z licencją GPL, ale - jak zauważa Murdock - chęć uznania Linuksa za podstawowy system wolnego oprogramowania była niewielka. Do końca roku 1993 liczba jego użytkowników wzrosła od mniej więcej tuzina entuzjastów Miniksa do pułapu gdzieś między 20 a 100 tys.7 To, co kiedyś było jedynie hobby, stało się rynkiem dojrzałym do eksploatacji. Gdy doszło do uznania zwycięstwa Linuksa, Stallmanem miotały mieszane uczucia - jak niegdyś Churchillem patrzącym na wkraczanie do Berlina sowieckich oddziałów8.

Choć Stallman późno zasiadł do gry, ma w niej jednak swój udział. Gdy tylko FSF ogłosiła, że jest gotowa poprzeć finansowo i moralnie projekt Murdocka, zaczęły napływać kolejne oferty wsparcia. Murdock nadał projektowi nazwę Debian - co było kompilacją imion jego żony i jego: Deborah i Ian - i już po kilku tygodniach przedstawił pierwszą gotową dystrybucję. "(Poparcie Richarda) niemal w ciągu jednej nocy przekształciło Debian z małego, interesującego niewiele osób, lokalnego projektu w przedsięwzięcie, na które niemal cała społeczność zwróciła uwagę" - twierdzi Murdock.

W styczniu 1994 roku Murdock wydał "Manifest Debian". Napisany w duchu stallmanowskiego, wydanego przed dekadą, "Manifestu GNU", wyjaśnia wagę współpracy z Fundacją Wolego Oprogramowania (FSF). Murdock pisze9:

Fundacja Free Software Foundation może odegrać niezmiernie ważną rolę w przyszłości Debiana. Już poprzez fakt udostępniania go przez tę organizację świat otrzyma sygnał, że Linux nie jest produktem komercyjnym i nigdy nie powinien nim zostać. Nie znaczy to, iż nigdy nie będzie mógł stanowić konkurencji na polu komercyjnym. Tym, którzy mają przeciwne zdanie, polecam przyjrzenie się fenomenowi programów GNU Emacs albo GCC, które nie są aplikacjami komercyjnymi, a jednak wywołały spore zamieszanie na rynku podobnego oprogramowania.

Przyszedł czas bardziej skoncentrować się na przyszłości Linuksa niż na nieetycznym celu, jakim jest wzbogacanie się kosztem całej linuksowej społeczności. Rozwój i dystrybucja Debiana niekoniecznie stanowią rozwiązanie problemów, których obraz naszkicowałem w manifeście, ale mam nadzieję, że przynajmniej zwrócą na nie uwagę i w rezultacie doprowadzą do ich rozwiązania10.

Krótko po wydaniu manifestu Fundacja Wolnego Oprogramowania wysunęła swe pierwsze żądanie. Stallman chciał, aby Murdock nadał dystrybucji nazwę "GNU/Linux". Jak twierdzi Murdock, Stallman najpierw zaproponował nazwę Lignux, jako "Linux z GNU w sercu", ale krótkotrwałe próby użycia tej nazwy na listach Usenetu wywołały liczne drwiny hakerskiej braci, co skłoniło Stallmana do przyjęcia mniej niezręcznej nazwy GNU/Linux.

Choć niektórzy uznali żądanie Stallmana za niewczesne wyciąganie ręki po czyjąś chwałę, Murdock widział to inaczej. Sięgając myślą wstecz, widzi to jako echo kontrowersji i wzrostu napięcia między projektem GNU i grupą twórców linuksowego jądra. "Wyraźnie było widać pojawiający się rozdźwięk - wspomina. - Richard przejął się tym".

Przyczyną najgłębszego podziału była glibc. glibc to skrót od GNU C Library (biblioteka GNU C), którym nazwano pakiet programów pozwalających programistom na kierowanie do jądra "wywołań systemowych" (wywołań usług systemowych). W latach 1993 - 1994 glibc była "wąskim gardłem" Linuksa. Ponieważ wielu użytkowników dodawało do jądra swe własne funkcje, ludzie pracujący w projekcie GNU nad utrzymaniem glibc zostali wkrótce przytłoczeni nadmiarem żądań. Część użytkowników Linuksa, sfrustrowanych opóźnieniami i szerzącym się przekonaniem o rozlazłości projektu GNU, domagała się "rozwidlenia" działań i stworzenia równoległej do glibc biblioteki C.

W świecie hakerskim rozwidlenia są ciekawym zjawiskiem. Choć zasady etyki hakerskiej zezwalają programistom na dowolne przerabianie w kodzie źródłowym wszystkiego, na co mają ochotę, większość woli umieszczać swe zmiany w centralnym pliku źródłowym lub w "drzewie", aby zapewnić zgodność z programami tworzonymi przez innych. Rozwidlenie glibc na tak wczesnym etapie rozwoju systemu groziło potencjalną utratą setek, a być może tysięcy przyszłych linuksowych programistów. Groziło to także zwiększeniem niezgodności Linuksa i reszty systemu GNU, nad którą Stallman i jego grupa nadal pracowali.

Jako lider projektu GNU Stallman w roku 1991 już doświadczył negatywnych rezultatów rozwidlenia oprogramowania. Grupa twórców Emacsa pracująca dla programistycznej firmy Lucid przeszła do porządku dziennego nad niechęcią Stallmana do uwzględniania części poprawek w podstawowym kodzie GNU Emacsa. Doprowadziło to do powstania równoległej wersji Lucid Emacs oraz wielu kłopotów i starć11.

Murdock twierdzi, że Debian wyrósł z takich samych chęci rozwidlenia kodu, które leżały u podstaw żądań dotyczących glibc. Dlatego właśnie Stallman domagał się umieszczenia cząstki GNU, gdy tylko Debian stało się dystrybucja zdatną do rozpowszechniania. "Dzięki temu rozwidlające się drogi zbiegły się ponownie, jednakże społeczność linuksowa nadal odczuwała swą odrębność w stosunku do społeczności GNU, co mogło stać się siłą niszczącą jedność".

Stallman potwierdza opinię Murdocka. Jak twierdzi, powstawaniu wszystkich najważniejszych elementów projektu GNU towarzyszyła groźba rozwidlenia. Mówi, że z początku uważał rozwidlenie za wynik rozczarowania, zawiedzenia nadziei. W przeciwieństwie do szybko działającej nieformalnej grupy twórców jądra Linuksa, pracujący dla GNU programiści starali się pracować wolniej, bez gwałtownego dostosowywania się do okoliczności, ale z myślą o przygotowaniu zmian, które będą miały znaczenie dla działania systemu w długim czasie. Nie obawiali się ostrej krytyki innych twórców kodu. Jednakże w miarę upływu czasu Stallman, czytając e-maile napływające od innych linuksowych programistów, wyczuł malejące zainteresowanie projektem GNU i jego celami.

"Odkryliśmy, że ludzie uważający się za linuksowych programistów przestają się interesować projektem GNU - mówi Stallman. - Mówili Dlaczego mam się tym przejmować? Co mnie obchodzi projekt GNU? Pracują dla nas, użytkowników Linuksa, a poza tym, co mi do tego. Zastanawiające było, że nawet ludzie używający jakiegoś wariantu systemu GNU sam projekt GNU mieli w nosie."

Choć kilka wcześniejszych opisów Linuksa jako "wariantu" projektu GNU wydawało mu się chwytem politycznym, Murdock, sympatyzujący z racjami wolnego oprogramowania, uznał za uzasadnione żądanie Stallmana, by Debianowi nadać nazwę GNU/Linux. "Przystałem na to bardziej ze względu na jedność niż z powodu uznania zasług" - mówi.

Potem nastąpiły żądania natury bardziej technicznej. Choć Murdock przystosował się do żądań politycznych, usztywnił swą pozycję, gdy przyszło do ustalania zasad rozwoju istniejącego oprogramowania. To, co zaczęło się jako manifestacja solidarności, rychło stało się modelem dla innych projektów GNU.

"Muszę przyznać, że często się z nim nie zgadzałem - mówi Murdock ze śmiechem. - Z Richardem naprawdę trudno współpracować".

Po uzyskaniu dyplomu Purdue w roku 1996 Murdock postanowił przekazać innym sterowanie rozwijającym się projektem Debian. Obowiązki zarządcy powierzył Bruce'owi Perensowi, hakerowi znanemu z pracy przy Electric Fence, narzędziu uniksowym z licencją GPL. Perens, tak samo jak Murdock, był programistą uniksowym, który zakochał się w GNU/Linuksie, gdy tylko stały się widoczne jego uniksopodobne możliwości. Podobnie jak Murdock sympatyzował z politycznym przesłaniem Stallmana i Fundacji Wolnego Oprogramowania, jednak zachowywał pewien dystans.

"Pamiętam, że wkrótce po ogłoszeniu manifestu GNU, wypuszczeniu GNU Emacsa i GCC wyczytałem w jakimś artykule prasowym, iż Stallman pracuje jako konsultant Intela - mówi Perens, wspominając swoje pierwsze starcie ze Stallmanem w roku 1980. - Napisałem do niego, pytając, w jaki sposób godzi rolę adwokata wolnego oprogramowania z funkcją konsultanta Intela. Odpowiedział: Pracuję jako konsultant do spraw tworzenia wolnego oprogramowania. Odpowiedź była bardzo grzeczna i myślę, że sensowna".

Jednakże przyjmując na siebie obowiązki kierowania rozwojem Debiana, Perens uznał starcia Murdocka ze Stallmanem za kłopotliwe. Stając na czele zespołu, podjął strategiczną decyzję o oddzieleniu Debian od Fundacji Wolnego Oprogramowania. "Zdecydowałem, że nie możemy przystać na stallmanowski styl mikrozarządzania" - mówi.

Według Perensa, ta decyzja zaskoczyła Stallmana, ale był wystarczająco mądry, by przejść nad nią do porządku dziennego. "Odczekał nieco, by ochłonąć i wysłał e-mail, który był istotny dla ustalenia wzajemnych stosunków. Zażądał zachowania nazwy GNU/Linux, na co przystałem. Decyzję podjąłem samodzielnie. Wszyscy odetchnęli z ulgą."

Po pewnym czasie Debian zdobył opinię hakerskiej wersji Linuksa, podobnie jak Slackware, inna popularna dystrybucja powstała w latach 1993-1994. Jednakże Linux zaczął zdobywać pozycję na komercyjnym rynku uniksowym. W Północnej Karolinie firma uniksowa o nazwie Red Hat przestawiła swoją działalność na linuksowe tory. Jej dyrektorem naczelnym był Robert Young, wcześniej wydawca Linux Journal12, który w roku 1994 zapytał Linusa Torvaldsa, czy żałuje decyzji podporządkowania linuksowego jądra licencji GNU. Odpowiedź Torvaldsa znacznie wpłynęła na sposób postrzegania Linuksa przez Younga. Zamiast dążyć do zepchnięcia go w kąt rynku oprogramowania za pomocą tradycyjnie stosowanej taktyki, Young zaczął się zastanawiać nad zastosowaniem w firmie podejścia debianowskiego, budowania kompletnego systemu operacyjnego z całkowicie wolnych elementów. Cygnus Solutions, firma założona w roku 1990 przez Michaela Tiemanna i Johna Gilmore'a, pokazała już możliwość sprzedawania usług polegających na poprawianiu jakości i dostosowywaniu wolnego oprogramowania do potrzeb klientów. Co by się stało, gdyby Red Hat w ten sam sposób podszedł do Linuksa?

"W zachodniej tradycji naukowej my dzisiaj stoimy na ramionach gigantów - powtarza Young za Torvaldsem i Newtonem. - W języku biznesu mówimy, że koła nie należy wciąż odkrywać na nowo. O pięknie licencji GPL stanowi oddanie kodu domenie publicznej13. Jeżeli jesteś niezależnym dostawcą oprogramowania i do stworzenia jakiejś aplikacji jest ci potrzebny program wdzwaniający się przez modem (modem dialer), zamiast pisać go od nowa możesz wziąć PPP z Red Hat Linuksa i użyć go jako narzędzia we własnym programie. Jeżeli potrzebujesz zestawu narzędzi graficznych, nie musisz pisać od nowa całej biblioteki graficznej. Po prostu ściągasz GTK14. Nagle masz możliwość korzystania z najlepszego, co dotychczas zostało zrobione. Jako dostawca aplikacji mniej czasu musisz poświęcać na zarządzanie oprogramowaniem i możesz go przeznaczyć na pisanie kodu aplikacji dostosowującej narzędzia do specyficznych potrzeb klienta.".

Young nie był jedynym zarządcą firmy zainteresowanym możliwościami biznesowego wykorzystania wolnego oprogramowania. Do końca roku 1996 większość firm uniksowych przebudziła się, węsząc zapach "świeżo warzonego" kodu. Sektor linuksowy był dopiero dobre dwa, trzy lata przed pełnym komercyjnym przełomem, ale ci, którzy byli blisko hakerskiej społeczności, już "czuli pismo nosem", przewidywali wielkie wydarzenia. Chip 386 Intela, Internet i World Wide Web uderzyły w rynek jak wielkie oceaniczne fale, ale największą okazał się Linux i korzystające z niego oprogramowanie wraz ze wspólną liberalną polityką licencyjną i wolnością korzystania z kodów źródłowych.

Dla Iana Murdocka, najpierw zwolennika Stallmana, później odstręczonego przez jego styl zarządzania, napływająca fala zdawała się należną nagrodą i należną karą dla człowieka, który znaczną część życia poświęcił na nadanie wolnemu oprogramowaniu własnej tożsamości. Jak wielu linuksowych aficionados, Murdock widział, jak naprawdę wszystko się działo. Był świadkiem oryginalnego ostrzeżenie Torvaldsa, że Linux "jest tylko hobby", a także wyznania Torvaldsa pod adresem twórcy Miniksa Andrew Tanenbauma, że: "gdyby jądro GNU było tego lata gotowe, w ogóle nie przystępowałbym do realizacji swojego projektu"15. Tak jak inni Murdock widział możliwości, które zostały zmarnowane. Odczuwał także podniecenie, jakie niosło obserwowanie nowych możliwości niesionych przez każde nowe "włókno" Internetu.

"Dzięki Linuksowi tkwiłem w tej zabawie od początku - wspomina. - Mieliśmy wówczas coś do zrobienia, aby jakoś wykorzystać upływający czas. Jeżeli poczytacie tamte stare dyskusje (comp.os.minix), wyczujecie sentymentalną nutę: robiliśmy coś, w co mogliśmy się bawić dopóty, dopóki nie pojawi się gotowy HURD. Ludzie byli podnieceni. To zabawne, ale podejrzewam, że gdyby HURD powstał wcześniej, Linux nigdy by się nie przydarzył".

Przed końcem roku 1996 pojawiły się kwestie sporne. Użytkownicy dyskutowali, jak to nazwać - Linux, a może GNU/Linux. 36 miesięcy pozostawionych na stworzenie jądra dobiegło kresu, okno zostało zatrzaśnięte, co oznacza, że gdyby nawet projekt GNU zbudował wreszcie swe jądro HURD, miałoby ono niewielkie szanse na zauważenie przez kogoś spoza ścisłego grona hakerskiej społeczności. Pierwszy uniksopodobny wolny system operacyjny już istniał i nabierał pędu. Hakerom pozostało jedynie oczekiwanie na kolejną falę, która miała nadciągnąć i spaść na ich głowy. Nawet na kudłatą głowę Richarda M. Stallmana.

Gotową na to lub nie.

Przypisy

  1. Torvalds powtarzał to wielokrotnie. Najbardziej znane jest przytoczenie tych słów w eseju Erica Raymonda: The Cathedral and the Bazaar (maj 1997), http://www.tuxedo.org/~esr/writings/cathedral-bazaar/cathedral-bazaar/index.html
  2. Aficionado (hiszp.) - zwolennik, miłośnik, oddany czemuś - przyp. tłum.
  3. Uniwersytet w Lafayette w stanie Indiana, założony w roku 1869. Nazwę otrzymał dla upamiętnienia swego dobroczyńcy Johna Purdue, który jego założenie wsparł kwotą 150 tys. dolarów, co stanowiło 3/4 całej potrzebnej sumy - przyp. tłum.
  4. Patrz: Simson Garfinkel, Is Stallman Stalled? Wired (marzec 1993).
  5. "Okienko", o którym mówi Chassel, to okres 36 miesięcy, ale takie kłopoty były udziałem nie tylko projektu GNU. We wczesnych latach dziewięćdziesiątych dystrybucja wolnych wersji Berkeley Software Distribution została wstrzymana przez ograniczenia prawne stworzone przez Unix System Laboratories. Choć wielu użytkowników uważało pochodne BSD, w rodzaju FreeBSD i OpenBSD, za górujące nad GNU/Linux zarówno pod względem wydajności, jak również bezpieczeństwa, liczba użytkowników tych systemów pozostaje jedynie ułamkiem populacji linuksowej.

    Analizę względną sukcesu GNU/Linuksa i innych wolnych systemów operacyjnych znajdziemy w artykule nowozelandzkiego hakera Liama Greenwooda Why is Linux Successful (1999).

  6. Patrz: wykład w Maui High Performance Computing Center.
  7. Liczba użytkowników Linuksa jest znana tylko w zarysie, stąd tak duża rozbieżność. Liczba 100 tys. pochodzi ze strony "Milestones" serwisu Red Hat: http://www.redhat.com/about/corporate/milestones.html.
  8. Napisałem tę analogię o Churchillu, zanim Stallman przysłał mi jej potwierdzenie:

    Druga wojna światowa i determinacja potrzebna do zwycięstwa były bardzo silnym wspomnieniem w latach mojego dzieciństwa. Wypowiedzi takie jak churchillowska zapowiedź "Będziemy z nimi walczyć na lądzie, będziemy z nimi walczyć na plażach... nigdy się nie poddamy" znajdowały żywy oddźwięk w mojej duszy.

  9. Tłumaczenie to przytaczam z polskiej strony www projektu Debian: http://www.debian.org/international/Polish/manifest - przyp. tłum.
  10. Patrz: Ian Murdock, A Brief History of Debian, (6 stycznia 1994): Dodatek A, "The Debian Manifesto". http://www.debian.org/doc/manuals/project-history/apA.html
  11. Informacje o rozwidleniu wersji Lucid/GNU Emacs można znaleźć na stronie WWW Jamiego Zawinskiego, niegdyś programisty w firmie Lucid, który potem stanął na czele grupy tworzącej Mozillę. Patrz: artykuł "The Lemacs/FSFmacs Schism" pod adresem http://www.jwz.org/doc/lemacs.html
  12. Patrz: http://www.linuxjournal.com/ - przyp. tłum.
  13. Young niesłusznie używa tu terminu "domena publiczna". Domena publiczna nie jest chroniona przez prawa autorskie (copyright). GPL z definicji stanowi ochronę praw autorskich.
  14. Informacje i różne wersje biblioteki do ściągnięcia na stronie http://www.gtk.org/ - przyp. tłum.
  15. Cytat pochodzi z "podrasowanej" do publikacji "płomiennej wojny" (ang. flame war) Torvaldsa z Tanenbaumem, która wybuchła po publikacji wstępnej wersji Linuksa. Wyjaśniając przyczyny zdecydowania się na stworzenie monolitycznego nieprzenoszalnego jądra systemu, Torvalds twierdzi, że rozpoczął pracę nad Linuksem, dążąc do dokładniejszego poznania PC 386. "Gdyby jądro GNU było tamtej wiosny gotowe, w ogóle nie wpadłby mi do głowy pomysł rozpoczynania własnego projektu". Patrz: Chris DiBona et al., Open Sources (O'Reilly & Associates, Inc., 1999), s. 224.
Poprzedni | Spis treści | Następny | Wersja spakowana | Wersja drukowana w helion.pl