W obronie wolności

W obronie wolności

Autor: Sam Williams
Tłumaczenie: Krzysztof Masłowski
Tytuł oryginału: Free as in Freedom
Format: B5, stron: 296
wersja spakowana
wersja drukowana w helion.pl
helion.pl

Rozdział 3.

Portret hakera w wieku młodzieńczym

Matka Richarda Stallmana, Alice Lippman, pamięta moment, w którym uświadomiła sobie, że jej syn posiada szczególny dar.

"Myślę, że miał wtedy osiem lat" - wspomina.

Był rok 1961 i Lippman, świeżo po rozwodzie, chciała spędzić weekend z rodziną w niewielkim jednopokojowym mieszkaniu na manhattańskim Upper West Side. Kartkując Scientific American, dotarła do ulubionego działu, prowadzonej przez Martina Gardnera kolumny autorskiej pod tytułem "Gry matematyczne". Jako pracująca na zastępstwie nauczycielka sztuki lubiła kolumnę Gardnera, gdyż drażniąc trudnymi pytaniami, zmuszała do myślenia. Richard z nosem ukrytym w książce siedział na sąsiedniej sofie, więc postanowiła wziąć się za rozwiązywanie cotygodniowej łamigłówki.

"Nie byłam w tym najlepsza" - przyznaje, - "ale jako artystka, uważałam, że pomaga mi to w przełamywaniu barier myślowych".

Przypomina sobie, że wówczas nie wiedziała, jak "ugryźć" łamigłówkę, i gdy już miała zamiar z niesmakiem odrzucić pismo, poczuła delikatne pociągnięcie za rękaw bluzki.

"To był Richard" - wspomina, - który chciał się dowiedzieć, czy nie potrzebuję pomocy".

Spoglądając na przemian na łamigłówkę i syna, na początku podeszła sceptycznie do propozycji. "Spytałam go, czy już przeczytał pismo. Potwierdził i dodał, że rozwiązał łamigłówkę, po czym zaczął mi wyjaśniać, jak to zrobił".

W miarę słuchania wyjaśnień syna jej sceptycyzm szybko przeradzał się w niedowierzanie. "Zawsze wiedziałam, że z niego zdolne dziecko, ale po raz pierwszy uświadomiłam sobie, jak bardzo jest rozwinięty".

Trzydzieści lat później kwituje to wspomnienie uśmiechem. "Prawdę mówiąc, nie sądzę, abym kiedykolwiek pojęła, jak należało rozwiązać tamtą łamigłówkę. Pamiętam jedynie swoje zdumienie, że on to potrafi".

Siedząc w jadalni trzypokojowego mieszkania, tego samego, do którego przeniosła się wraz z synem w roku 1967, po ślubie z nieżyjącym już drugim mężem Mauricem Lippmannem, promienieje mieszaniną dumy żydowskiej matki i radości, jaką jej sprawia wspominanie dziecięcych lat syna. Na stojącej opodal komodzie widnieje zdjęcie o wymiarach 8 na 10 cali przedstawiające Stallmana w dostojeństwie długiej brody i togi doktora honoris causa. W jego cieniu pozostają zdjęcia bratanicy i siostrzeńców, ale nim gość zdoła się przyjrzeć, Alice Lippman rozluźnia nastrój dowcipną uwagą.

"Po otrzymaniu doktoratu University of Glasgow Richard upierał się, abym wzięła to zdjęcie, mówiąc: Wiesz, mamo, to mój pierwszy stopień naukowy"1.

Takie komentarze ukazują rodzaj humoru, który towarzyszył wzrastaniu cudownego dziecka. Na każdą wzmiankę o uporze i niezwyczajnym zachowaniu syna Alice potrafi opowiedzieć tuzin anegdot.

"Był bardzo konserwatywny" - opowiada, zacierając ręce żartobliwym gestem. "Najostrzejsze dyskusje odbywały się przy tym stole. Należałam do pierwszej grupy nauczycieli szkół publicznych, którzy założyli związek zawodowy, za co Richard bardzo się na mnie gniewał. Uważał, że związki zawodowe powodują korupcję. Był także przeciwnikiem ubezpieczeń społecznych. Uważał, że ludzie mogą osiągnąć znacznie więcej, samodzielnie inwestując pieniądze. Kto się mógł spodziewać, że po 10 latach wyrośnie z niego idealista. Pamiętam, że jego przyrodnia siostra mówiła: Co z niego będzie? Wyrośnie na faszystę".

Alice Lippman wyszła za Daniela Stallmana w roku 1948. Rozeszła się z nim w 1958 i przez niemal 10 lat samotnie wychowując Richarda, wpoiła mu awersję do autorytetów oraz żądzę wiedzy. Był to czas ścierania się dwóch sił, ona i syn staczali ciągłe boje.

"Nigdy nie chciał jeść" - wspomina. "Trwało to od skończenia 8 lat do końca szkoły średniej w roku 1970. Gdy wołałam go na obiad, nigdy nie słyszał. Zanim to do niego dotarło, musiałam krzyczeć dziewięć lub dziesięć razy. Całkowicie zatapiał się w myślach".

Stallman pamięta to podobnie, ale z pewnym podtekstem. "Lubiłem czytać" - wspomina. - "Jeżeli miałem ochotę poczytać, a matka wołała mnie do kuchni albo kazała iść spać, nie miałem ochoty słuchać. Nie rozumiałem, dlaczego mam przerywać czytanie. Nie było żadnego powodu, dla którego miała prawo mi nakazywać, co mam robić. Podstawowe idee demokracji, o których czytałem, stosowałem do siebie samego. Nie rozumiałem, dlaczego nie miałyby dotyczyć dzieci".

Wiarę w osobistą wolność wyłamywania się spod władzy autorytetów rozciągał na szkołę. Wyprzedzając kolegów klasowych o dwa lata, już w wieku 11 lat doświadczył frustracji, które zwykle są udziałem utalentowanego ucznia szkoły publicznej. Niedługo po rozwiązaniu przez Richarda prasowej łamigłówki jego matka przeżyła pierwszą z wielu wywiadówek.

"W ogóle odmawiał pisania wypracowań" - wspomina dawne problemy. "Myślę, że ostatnie, jakie napisał przed klasą maturalną, było esejem na temat historii systemów liczbowych przygotowanym na polecenie nauczyciela w czwartej klasie".

Uzdolniony we wszystkich dziedzinach, które wymagały myślenia analitycznego, ciążył ku matematyce i naukom ścisłym, zaniedbując wszystkie pozostałe. To, co inni nauczyciele traktowali jako jednostronne ograniczenie, matka uważała za głód wiedzy. Matematyka i nauki ścisłe oferowały tak wiele do poznania w porównaniu z przedmiotami, do których jej syn miał mniej zdolności. W wieku 10 lub 11 lat, gdy inni chłopcy z jego klasy rozpoczęli naukę gry w futbol, jej syn - jak wspomina - zaczął wracać do domu sfrustrowany. "Nie chciał grać tak fatalnie, ale po prostu miał kłopoty z koordynacją ruchów. To go wprawiało we wściekłość".

Złość spowodowała jeszcze silniejsze skupienie się na matematyce i naukach ścisłych. Jego pasja nawet przy rzeczywistej pracy naukowej mogła sprawiać kłopoty. Pochłaniając książki matematyczne w wieku siedmiu lat, nie odczuwał potrzeby wdawania się w rozmowy z dorosłymi. W latach nauki w middle-school2 matka wpadła na pomysł, by wynająć studenta z sąsiedniego Columbia University, który mógłby zajmować się Richardem jak starszy brat. Po pierwszym spotkaniu student wyszedł i nigdy nie powrócił. "Wyobrażam sobie, co Richard musiał mu nagadać" - spekuluje matka.

Kolejna matczyna anegdota dotyczy lat sześćdziesiątych, czasu tuż po zdarzeniu z łamigłówką. Mniej więcej w wieku lat siedmiu, w dwa lata po rozwodzie matki, Richard zajął się puszczaniem modeli rakiet w sąsiednim Riverside Drive Park. To, co zaczęło się jako niewinna zabawa, rychło stało się poważnym zadaniem badawczym połączonym z zapisywaniem danych o każdym starcie. Podobnie jak zainteresowanie grami matematycznymi, tak i ta pasja syna nie wzbudzała jej zbytniego zainteresowania. Było tak do czasu ważnego wystrzelenia rakiety przez NASA. Spytała wówczas Richarda, czy zamierza to oglądać w telewizji.

"Wściekł się i jedyne, co mogłam zrozumieć, to to, że jeszcze czegoś nie opublikował" - wspomina. - "Naprawdę uważał, że ma coś istotnego do zakomunikowania NASA".

Takie anegdoty świadczą o jego wczesnym silnym angażowaniu się w wykonywane zadania. Będzie go to cechowało przez całe życie. Gdy inne dzieci bawiły się, on siedział w pokoju i czytał. Gdy inne dzieci naśladowały Johnny'ego Unitasa3, on naśladował Wernera von Brauna. "Byłem dziwakiem" - zwięźle podsumował swoje młodzieńcze lata w wywiadzie z 1999 r. - "W pewnym wieku nie miałem żadnych przyjaciół poza nauczycielami4".

Choć oznaczało to dla niej częstsze starcia ze szkołą, Alice Lippman zdecydowała się pozwalać synowi na realizowanie jego pasji. W wieku 12 lat Richard uczestniczył w letnich obozach naukowych, a w ciągu roku szkolnego - w dodatkowych zajęciach w szkole prywatnej. Nauczyciel poradził jej zapisanie syna do uczestnictwa w Columbia Science Honors Program5, który w erze posputnikowej uruchomiono dla uzdolnionej młodzieży z nowojorskich szkół średnich i college'ów. W ten sposób Stallman zaczął sobotnie wędrówki do campusu Columbia University. Jak wspomina Dan Chess, kolega z wykładów w Columbia Science Honors Program, Stallman wydawał się być "zakręcony" nawet w tej grupie miłośników matematyki i nauk ścisłych. "Wszyscy byliśmy dziwacznymi, nieprzystosowanymi do życia młokosami, zakochanymi w matematyce i naukach ścisłych, ale Richard wyróżniał się nawet wśród nas" - wspomina Chess, obecnie profesor matematyki w Hunter College. "Był bystry jak diabli. Widziałem wielu bystrych ludzi, ale on był ze wszystkich najbystrzejszy".

Inny kolega z Columbia Science Honors Program, Seth Breidbart, potwierdza tę opinię. Programista, którego ze Stallmanem łączyły wspólne zainteresowania science-fiction i konwencjami tego gatunku, wspomina go jako krótko wystrzyżonego "strasznego" piętnastolatka.

"Ciężko to opisać" - mówi Breidbart. - "Nie był niedostępny. Był strasznie spięty. O dużej wiedzy, ale pod pewnymi względami niereformowalny".

Takie opinie rodzą spekulacje: czy określenia "spięty" i "niereformowalny" to cechy, które możemy dzisiaj uznać za zwykłe dziecięce wyłamywanie się z reguł środowiska? Pismo Wired z grudnia 2001 r. w artykule "The Geek Syndrome6"7 kreśli portrety kilku naukowo uzdolnionych dzieci, u których zdiagnozowano zespół Aspergera8 z cechami silnego autyzmu. Pod wieloma względami przytoczone przez Wired wspomnienia rodziców tych dzieci niejasno kojarzą się z tym, co opowiada matka Stallmana. Nawet on sam czasem pozwala sobie na psychiatryczne konotacje. W roku 2000, kreśląc swą sylwetkę dla Toronto Star, opisał siebie jako "będącego na granicy autyzmu"9, co odpowiada jego wykazywanej przez całe życie chęci społecznego i emocjonalnego izolowania się od otoczenia i równie długotrwałym usiłowaniom przezwyciężenia tych skłonności.

Takie spekulacje wynikają, oczywiście, z częstych ostatnio rozważań na temat swobodnego i nieodpowiedzialnego zachowania związanego z tzw. behavioral disorder10. Jak twierdzi Steve Silberman, autor The Geek Syndrome, amerykańscy psychiatrzy używają ostatnio nazwy zespołu Aspergera jako wygodnego parasola kryjącego wiele różnorakich cech behawioralnych: od ograniczonych zdolności motorycznych i niemożności współżycia z otoczeniem po wybitną inteligencję połączoną ze szczególnym zainteresowaniem liczbami, komputerami i systemami11. Biorąc pod uwagę tak szeroki zasięg "parasola" zwanego zespołem Aspergera, Stallman może przypuszczać, że gdyby urodził się 40 lat później, w ten sposób zostałby zdiagnozowany. Zapewne spotkałoby to wielu jego kolegów-komputerowców.

"Możliwe, że miałem coś takiego" - stwierdza - "ale z drugiej strony jedną z cech charakterystycznych tego zespołu są trudności w zachowaniu rytmu. Ja umiem tańczyć, a nawet sprawia mi przyjemność poruszanie się w takt melodii o najbardziej skomplikowanym rytmie. Ale to wszystko nie jest do końca wyjaśnione".

Chess wyklucza tego rodzaju diagnozę: "Nigdy nie przypuszczałem, że cierpi na coś takiego. Był po prostu nietowarzyski, ale wszyscy byliśmy tacy".

Matka Richarda uznaje tę interpretację za zabawną. Jednakże wspomina kilka historii z jego dzieciństwa, które mogą stanowić pożywkę dla dalszych spekulacji. Dwie spośród opowiadanych przez nią anegdot pasują do ważnej cechy autyzmu, jaką jest nadwrażliwość na dźwięki i kolory. "Gdy Richard był dzieckiem, zabraliśmy go na plażę" - powiada matka. - "Zaczął marudzić o dwie lub trzy przecznice wcześniej, nim dotarliśmy do wody. Dopiero gdy to się powtórzyło, za trzecim razem zrozumieliśmy, jaka była przyczyna jego narzekania. Szum fal ranił jego uszy". Pamięta również podobną reakcję na kolory. "Moja matka miała intensywnie rude włosy i zawsze, gdy się pochylała nad Richardem, aby go wziąć na ręce, uderzał w płacz".

Ostatnio zaczęła czytać książki o autyzmie i sądzi, że zdarzenia te były czymś więcej niż zwykłym zbiegiem okoliczności. "Sądzę, że Richard miał pewne skłonności autystyczne. Szkoda, że wówczas tak niewiele o tym wiedziano".

Jednakże uważa, że z czasem jej syn przystosował się. W wieku siedmiu lat lubił stawać w pobliżu przedniej szyby wagonu metra, odczytywać, zapamiętywać i porządkować w głowie podziemny labirynt komunikacyjny. Było to jego hobby połączone z przystosowywaniem się do słuchania dźwięków towarzyszących ruchowi wagonów. "W pierwszej chwili hałas wywoływał w nim odrazę, po czym jego nerwy uspokajały się".

Jak wspomina, jej syn prawie zawsze wykazywał podniecenie, energię i umiejętność kontaktowania się z innymi, taką samą jak wszyscy normalni chłopcy. Dopiero po serii traumatycznych zdarzeń, które spadły na ich rodzinę, zamknął się w sobie i stał się introwertykiem.

Pierwszym zdarzeniem traumatycznym był jej rozwód z Danielem Stallmanem, ojcem Richarda. Choć oboje starali się przygotować chłopca na ten cios, spowodował on spustoszenia w jego psychice. "Gdy po raz pierwszy powiedzieliśmy mu o tym, co ma nastąpić, zdawał się nie przywiązywać do tego wagi" - wspomina. "Rzeczywistym uderzeniem była dla niego moja i jego przeprowadzka do nowego mieszkania. Pierwszym jego pytaniem było A gdzie meble tatusia?".

W ciągu następnych dziesięciu lat pięć dni w tygodniu spędzał w mieszkaniu matki na Manhattanie, a weekendy - w domu ojca w Queens. Te odejścia i powroty pozwoliły mu na ocenę różnego stylu życia obojga rodziców i wywołały trwały uraz przejawiający się w niechęci do posiadania i wychowywania dzieci. Gdy mówi o ojcu, weteranie II wojny światowej, który zmarł w roku 2001, wyraża na przemian złość i szacunek. Z jednej strony pamięta go jako człowieka, który z moralnego obowiązku, aby być bardziej użytecznym dla aliantów, nauczył się francuskiego, a z drugiej - jako ojca, który zawsze wiedział, w jaki sposób sformułować odmowę, aby cios był najokrutniejszy12.

"Mój ojciec miał straszny charakter" - twierdzi Richard. - "Nigdy nie narzekał, ale zawsze znalazł sposób, aby krytykować spokojnie, na zimno i miażdżąco."

Na temat mieszkania z matką wyraża się mniej dwuznacznie. "To była wojna" - powiada. - "W swym nieszczęściu, mówiąc Idę do domu, mówiłem o czymś nieistniejącym, o czymś, czego nigdy nie miałem".

W ciągu kilku lat po rozwodzie rodziców azylem stał się dla niego dom dziadków ze strony ojca. Gdy miał około dziesięciu lat, dziadkowie zmarli - jedno wkrótce po drugim. Był to dla niego wielki cios. "Uciekałem tam, do miejsca, gdzie znajdowałem spokój i gdzie mnie kochano" - wspomina. - "Przed pójściem do college'u było to jedyne moje miejsce na świecie".

Matka uważa śmierć dziadków za drugie traumatyczne zdarzenie, które spotkało syna. "Bardzo się tym przejął" - twierdzi. "Był do nich bardzo przywiązany. Do czasu ich śmierci był bardzo otwarty, przewodził paczce rówieśników. Potem zamknął się w sobie, stał się wyobcowany".

Z perspektywy samego Stallmana emocjonalna izolacja była jedynie próbą poradzenia sobie z końcem okresu dojrzewania. Nazywa swoje młodzieńcze lata "czystym horrorem" i twierdzi, że często czuł się jak głuchy wśród tłumu dyskutującego o muzyce.

"Często wydawało mi się, że nie jestem w stanie pojąć, co inni mówią" - wspomina, uważając, że emocjonalna zasłona odgrodziła go od świata rówieśników i dorosłych. "Pojmowałem słowa, ale coś tkwiącego głębiej nie pozwalało mi złożyć ich w zrozumiałą całość. Nie mogłem pojąć, dlaczego jedni są zainteresowani tym, co mówią inni."

Kończący się okres dojrzewania wzmocnił jego poczucie indywidualizmu. Gdy większość jego rówieśników zapuszczała wówczas długie włosy, on strzygł się krótko. Gdy całe pokolenie słuchało rocka, on wolał muzykę klasyczną. Zawołany miłośnik science-fiction, magazynu "Mad"13 i późnonocnych programów telewizyjnych, kultywował swą odrębność hodowaną na gruncie niezrozumienia rodziców i rówieśników.

"A te kalambury" - matka Richarda wspomina z przerażeniem okres, gdy był nastolatkiem - "przy stole nie można było słowa powiedzieć, bo wszystko przekręcał w jakiś kalambur zwrócony przeciw mówiącemu".

Zapamiętywał dowcipy i zabawy słowne, by poza domem opowiadać je dorosłym, którzy byli skłonni pobłażać utalentowanemu dzieciakowi. Pierwszym był instruktor na obozie letnim, który wręczył dwunastolatkowi drukowaną instrukcję obsługi komputera IBM 7094. Dla chłopaka zafascynowanego liczbami i nauką był to dar niebios14. Przed końcem lata potrafił już pisać na papierze programy zgodne ze specyfikacjami wewnętrznymi 7094, zakładając, że znajdzie okazję do ich uruchomienia.

Pierwszy komputer osobisty miał się pojawić dopiero po dekadzie, więc wszystko wskazywało na to, że przyjdzie mu długo czekać na ziszczenie pragnień. Okazja trafiła się, gdy był w pierwszej klasie junior high school. Po rozdaniu świadectw zaczął pracę w obecnie już nieistniejącym IBM New York Scientific Center w centrum Manhattanu. Spędził tam lato, pisząc swój pierwszy program: preprocesor dla 7094 w języku PL/I. "Najpierw pisałem w PL/I, by potem przejść na asembler, gdy okazało się, że program w PL/I jest za duży do uruchomienia na tym komputerze" - wspomina.

Po opuszczeniu IBM Scientific Center zatrudnił się jako asystent laboratoryjny na wydziale biologii Rockefeller University. Choć jego zainteresowania już wyraźnie zaczęły się skupiać na matematyce i fizyce, jego analityczny sposób myślenia wywarł wrażenie na dyrektorze laboratorium, który w kilka lat później niespodzianie zadzwonił do matki Richarda. "Chciał się dowiedzieć, co Richard robi. Był zdumiony, że zajmuje się komputerami, bowiem przypuszczał, że wyrośnie z niego doskonały biolog".

Jego zdolności analitycznego myślenia wzbudzały podziw także na zajęciach Columbia Science Honors Program, nawet wówczas gdy zachowywał się irytująco. "Zwykle raz lub dwa w ciągu godziny znajdował jakiś błąd w wykładzie" - wspomina Breidbart "i nie brakowało mu śmiałości do natychmiastowego wytknięcia go wykładowcy. Dzięki temu cieszył się wielkim respektem, ale znacznie mniejszą popularnością".

Przypomnienie przytoczonej przez Breidbarta anegdoty wywołuje krzywy uśmiech na twarzy Stallmana. "Może czasem się ich czepiałem" - twierdzi, - "ale właśnie wśród nauczycieli znajdowałem bratnie dusze, bo w przeciwieństwie do uczniów chcieli się uczyć. Szczeniaki w większości nie miały na to ochoty, przynajmniej nie w tym samym stopniu".

Sobotnie przebywanie wśród uzdolnionej młodzieży niewątpliwie zwiększyło jego pewność siebie i chęć kontaktowania się z rówieśnikami. W miarę zbliżania się czasu studiów jego zainteresowania, tak samo jak większości kolegów z Columbia Science Honors Program, stawały się coraz bardziej ukierunkowane, co powodowało zawężanie możliwości wyboru uczelni. W końcu pozostały tylko dwie: Harvard i MIT. Słysząc, że syn wybiera się na uczelnię należącą do Ivy League15, Alice Lippman poważnie zainteresowała się tą sprawą. Jako piętnastoletni uczeń junior high school Stallman wciąż miewał starcia z nauczycielami i administracją szkoły, wciąż z nimi polemizował. W poprzednim roku otrzymał ocenę A z historii Ameryki, chemii, francuskiego i algebry, ale te osiągnięcia przyćmiewało F16 z angielskiego, co było wynikiem bojkotowania przez niego wszelkich wypracowań. Coś takiego mogło być przełknięte przez MIT, ale nigdy przez Harvard.

W czasie nauki w junior school matka zwróciła się o pomoc do terapeuty, który polecił skupić się na niechęci do pisania wypracowań i na wymądrzaniu się przy nauczycielach. Syn miał predyspozycje intelektualne do studiowania na Harvardzie, ale nie było pewne, czy starczy mu cierpliwości, by tak jak inni koledzy pisać na czas okresowe prace. Terapeuta zaproponował zrobienie próby. Jeżeli Richard przebrnie rok nauki w nowojorskiej szkole publicznej, w której jest wymagane pisanie prac okresowych z angielskiego, prawdopodobnie da sobie radę również na Harvardzie. Po zakończeniu nauki w junior high school Stallman zapisał się na letnie zajęcia prowadzone w Louis D. Bradeis High School na 84-tej ulicy i zaczął się uczyć trudnej sztuki pisania obowiązkowych prac klasowych, czego unikał w swojej dotychczasowej karierze szkolnej.

Jesienią powrócił w szeregi zwykłych uczniów szkoły. Ciężko mu przychodziło cierpliwe przesiadywanie na lekcjach, które, w porównaniu z sobotnimi zajęciami w Columbia University, wydawały mu się pokutą, ale matka wspomina z dumą, że zdołał się podporządkować.

"Do pewnego stopnia czuł się upokorzony, ale dał radę" - wspomina. "Graniczyło z cudem, że tylko raz wezwano mnie do szkoły. Nauczyciel matematyki narzekał, że Richard wciąż przerywa lekcje. Spytałam, w jaki sposób. Oskarża mnie, że źle przeprowadzam dowody. Ma rację, ale właściwych rozwiązań nikt, prócz niego, by nie zrozumiał".

Na koniec pierwszego semestru w Brandeis wszystko się ułożyło. Ocena A 96 z angielskiego wymazała piętno wcześniejszych niepowodzeń i 60 punktów otrzymanych 2 lata temu. Podtrzymał dobrą opinię świetnymi ocenami z historii amerykańskiej, matematyki i mikrobiologii. Ukoronowaniem osiągnięć było 100 punktów z fizyki. Choć nadal stronił od innych, 11 miesięcy nauki w Brandeis zakończył 4. lokatą wśród 789 rówieśników.


Kopia świadectwa Stallmana z Louis D. Brandeis High School z listopada 1969. Należy zwrócić uwagę na doskonałą ocenę z angielskiego. "Do pewnego stopnia czuł się upokorzony, ale dał radę" - wspomina matka.

Poza szkołą uczył się z jeszcze większą niż dotychczas pilnością, wykonując swe obowiązki asystenta laboratoryjnego w Rockefeller University i uczęszczając na sobotnie zajęcia w Columbia University, gdzie po drodze musiał mijać protestujących przeciw wojnie w Wietnamie. Wszyscy biorący udział w Science Honors Program od dawna dyskutowali nad wyborem uczelni, aż wreszcie przyszedł moment, gdy i on musiał się zdecydować.

Breidbart wspomina: "Większość z nas wybierała się, oczywiście, na Harvard lub MIT, choć było kilku decydujących się na inne uczelnie Ivy League. Z rozmów wynikało, że Richard jeszcze nie pisnął słowa, gdzie zamierza studiować. Nie wiem, kto wreszcie zdobył się na odwagę, by spytać go o to".

Trzydzieści lat później Breidbart dokładnie pamięta ten moment. Po oświadczeniu Stallmana, że również wybiera się na Harvard, w sali zapadła krępująca cisza. Wargi Richarda z wolna wgięły się w pełnym samozadowolenia uśmiechu.

To było jego milczące stwierdzenie: "Tak... jeszcze się mnie nie pozbyliście".

Przypisy

  1. Zobacz Michael Gross, "Richard Stallman: High School Misfit, Symbol of Frez Software,MacArthur-certified geniusz" 1999. Jest to najszczerszy z wywiadów Stallmana. Polecam tę lekturę: http://www.mgross.com/MoreThgsChng/interviews/stallman1.html.
  2. System edukacyjny w USA znacznie odbiega od naszego i trudno znaleźć zrozumiałe polskie odpowiedniki różnych stopni nauki. Dlatego zdecydowałem się podawać nazwy oryginalne, a orientację ułatwi zestawienie przygotowane na podstawie informacji ze strony http://www.ed.gov/offices/OUS/international/USNEI/map.html

    Po lewej stronie mamy wiek dziecka, a po prawej lata nauki. Jak widać, są cztery systemy:

    1. 8-4 - 8 lat szkoły podstawowej (elementary) i 4 lata średniej (high),
    2. 4-4-4 - po 4 lata podstawowej, gimnazjum (middle) i średniej,
    3. 6-3-3 - 6 lat podstawowej, 3 niższej średniej (junior high) i 3 wyższej średniej (senior high),
    4. 6-6 - 6 lat podstawowej i 6 lat średniej (combined high).

    Obecna wzmianka o middle school zdaje się świadczyć o edukacji według systemu 4-4-4, ale z dalszego tekstu wynika, że Stallman uczęszczał do junior high school i senior high school, co wskazywałoby na system 6-3-3. Ponieważ w trakcie nauki zmieniał szkołę, możliwe jest wymieszanie obu systemów, co zresztą nie jest zbyt istotne dla biegu opowiadania - przyp. tłum.

  3. Legendarny gracz w futbol amerykański. Patrz: http://www.cmgww.com/football/unitas/ - przyp. tłum.
  4. Patrz: pierwszy przypis w tym rozdziale - przyp. tłum.
  5. Są to sobotnie wykłady organizowane przez Columbia University dla młodzieży szczególnie uzdolnionej w dziedzinie matematyki i nauk ścisłych. Więcej informacji można znaleźć pod adresem: http://www.columbia.edu/cu/shp/ - przyp. tłum.
  6. Geek w slangu to osoba nierozgarnięta, niezręczna i nieprzystająca do innych lub tak zajęta jakimś tematem lub działaniem (również naukowym), że świata poza tym nie widzi. Stąd "Geek Syndrome" jako określenie autyzmu - przyp. tłum.
  7. W dalszej części rozdziału autor podaje adres internetowy tego artykułu - przyp. tłum.
  8. Asperger Syndrome - na stronie http://asperger.republika.pl/linki.htm zespół Aspergera został zdefiniowany jako autyzm plus inteligencja - przyp. tłum.
  9. Patrz: Judy Steel, Toronto Star, BUSINESS, (9 października 2000): C03.
    Jego wizja wolnego oprogramowania i powszechnej współpracy mocno kontrastuje z naturą skłonną do silnej izolacji w życiu prywatnym. Podobnie jak ekscentryczny kanadyjski pianista Glen Gould, jest błyskotliwy, wyrazisty i samotny. Uważa siebie za zarażonego w pewnym stopniu autyzmem, co utrudnia mu kontakty z innymi.
  10. Nadmiernie nieuporządkowane zachowanie - przyp. tłum.
  11. Patrz: Steve Silberman, The Geek Syndrome, Wired (grudzień 2001): http://www.wired.com/wired/archive/9.12/aspergers_pr.html.
  12. Żałuję, że pisząc tę książkę, nie mogłem przeprowadzić wywiadu z Danielem Stallmanem. Gdy zabierałem się do jej pisania, Richard Stallman poinformował mnie, że jego ojciec cierpi na chorobę Alzheimera. Gdy kończyłem przygotowania w końcu roku 2001, dowiedziałem się, że Daniel Stallman zmarł w tym roku.
  13. Patrz http://www.madmag.com - przyp. tłum.
  14. To stwierdzenie na pewno wywołałoby sprzeciw ateisty Stallmana, ale na pewno było to coś, czego bardzo oczekiwał. W cytowanym już w przypisach wywiadzie udzielonym Michaelowi Grossowi mówił: "Gdy tylko dowiedziałem się o istnieniu komputerów, chciałem któryś zobaczyć i bawić się nim".
  15. Liga bluszczowa - skupia najlepsze renomowane uczelnie amerykańskie, tak stare, że ich mury zdążyły porosnąć bluszczem - stąd nazwa. Do Ligi bluszczowej należą Brown University, Columbia University, Cornell University, Dartmouth College, Harvard University University of Pennsylvania, Princeton University i Yale University - przyp. tłum.
  16. Skala ocen w USA różni się od stosowanej w innych krajach i według informacji na stronach http://www.educationguide-usa.com/isg/edusystem.htm oraz http://www.path2usa.com/KidsEdu.htm wygląda następująco: - przyp. tłum.

    Skala
    OcenaPunktowaProcentowa
    A490 do 100
    B380 do 90
    C270 do 80
    D160 do 70
    F0poniżej 60
Poprzedni | Spis treści | Następny | Wersja spakowana | Wersja drukowana w helion.pl