Alicja w Krainie Czarów

Lewis Carroll

Rozdział 6. Prosię i pieprz

alice15a
Alicja zastanawiała się właśnie, co zrobi z dzieckiem po powrocie do domu, kiedy nagle chrząknęło ono tak gwałtownie, że spojrzała na nie z prawdziwym przerażeniem

Alicja stała przez chwilę przed domem i zastanawiała się, co dalej robić, kiedy nagle wypadł z lasu lokaj w liberii (sądząc z twarzy była to po prostu ryba) i z całej siły zastukał do drzwi. Otworzył mu inny lokaj w liberii, o okrągłej twarzy i wyłupiastych oczach żaby. Alicja zauważyła, że obaj służący nosili białe pudrowane peruki, opadające im w lokach na ramiona. Zaciekawiona, podeszła bardzo blisko, aby usłyszeć ich rozmowę.

Lokaj-Ryba wyjął spod pachy olbrzymi, większy od siebie list, po czym wręczył go swemu koledze oznajmiając uroczyście: „Dla Księżnej. Zaproszenie od Królowej na partię krokieta”. Lokaj-Żaba powtórzył tym samym uroczystym tonem, zmieniając tylko porządek słów: „Od Królowej. Zaproszenie dla Księżnej na partię krokieta”.

Następnie złożyli sobie niskie ukłony i przy tej okazji poplątały się ze sobą loki ich peruk.

Wypadek ten tak ubawił Alicję, że musiała ukryć się w lesie, żeby lokaje nie usłyszeli jej śmiechu. Kiedy wyjrzała na nowo, Lokaja-Ryby już nie było, Lokaj-Żaba zaś siedział na ziemi przed domkiem wpatrzony w niebo z wybitnie głupkowatym wyrazem twarzy. Alicja podeszła nieśmiało do drzwi i zastukała.

- Szkoda czasu na stukanie - rzekł Lokaj-Żaba - a to z dwóch przyczyn. Po pierwsze - ja znajduję się po tej samej stronie drzwi, co i ty. Po drugie zaś, oni hałasują tak okropnie, że nie mogą usłyszeć twego dobijania się.

Istotnie, z domku dobiegał jakiś wyjątkowo przykry i dziwny hałas. Było to coś w rodzaju nieprzerwanego wrzasku i kichania, urozmaiconego od czasu do czasu brzękiem szklą tłuczonego w drobne kawałeczki.

- Bardzo przepraszam - rzekła Alicja - ale w takim razie w jaki sposób dostanę się tam do środka?

- Twoje stukanie miałoby być może, jakiś sens - ciągnął dalej Lokaj-Żaba, nie zwracając uwagi na pytanie Alicji - gdyby pomiędzy nami znajdowały się drzwi. Na przykład, gdybyś ty była w środku, mogłabyś zastukać, a ja wypuściłbym cię na dwór. - Mówiąc to lokaj gapił się cały czas w niebo, co Alicja uznała za wyjątkową nieuprzejmość.

„Może nie ma w tym jego winy - powiedziała do siebie. - Jego oczy położone są tak blisko czubka głowy. Ale w każdym razie mógłby chociaż odpowiadać na pytania”.

- Więc jak ja się w końcu tam dostanę? - zapytała na głos, zwracając się do służącego.

- Będę siedział tutaj aż do jutra - odpowiedział lokaj głosem zdradzającym znudzenie.

- Do jutra albo...

W tej samej chwili drzwi otworzyły się i duży talerz wyleciał przez nie prosto na głowę lokaja. Lokaj uchylił się jednak w samą porę, tak że naczynie zawadziło tylko lekko o jego nos i rozbiło się w kawałeczki o pobliskie drzewo.

- ...albo jeszcze dłużej - rzekł Lokaj-Żaba kończąc przerwane zdanie tak, jak gdyby nic się nie zdarzyło.

- Ale jak ja się dostanę do środka? - zapytała Alicja głośniej niż poprzednio i znacznie mniej uprzejmie.