Z rozrzewnieniem wspominam czasy młodzieńczych zabaw w mymi braćmi i siostrami. Czasy pozbawione zmartwień i wypełnione niekończącymi się igraszkami, gonitwami, skokami, wyimaginowanymi polowaniami na wielkie, tłuste myszy. Czasy kiedy frasunkiem, a i to niewielkim, było znalezienie matki i posilenie się wcześniej niż pozostałe rodzeństwo. Z rozżewnieniem wspominam ten czas, czas bez dylematów i rozterek, bez wątpliwości i konieczności podejmowania wyborów. A teraz? Cóż... teraz muszę wybrać co jest dla mnie ważniejsze: czy duma i pozornie nieskrępowana wolność niedokońca dzikiego drapieżnika walczącego o egzystencję na obrzeżach miejsciej dżungli, czy też syta i bezproblemowa egzystencja domowego kiciusia...